Szybsze bicie serca – kariera w branży mody – Anna Wrońska

“To co przyciąga do pracy w tym sektorze to różnorodność. To, że jak pracuje się w modzie to jest się wiecznie młodym. Wiek tu nie ma znaczenia, tu jest miejsce dla każdego i właściwie dla dowolnego zawodu.”

“Warto odpowiedzieć sobie na pytania na jakiego rodzaju problemy ktoś chce znaleźć rozwiązanie, co usprawnić w świecie mody. Później najważniejsze jest to, żeby nie odpuszczać.”

mówi Anna Wrońska. Ekspertka branży luksusowej, zajmująca się PR-em marek luksusowych na rynku polskim.

Ania posiada 16 lat doświadczenia zawodowego w branży mody luksusowej. Swoją karierę zaczynała w Londynie, gdzie pracowała dla Armaniego oraz Versace. Tam również ukończyła również studia o kierunku psychologi z biznesem na Kingston University. Wydaje ebooki, podcasty i wspiera kobiety na ich ścieżce zawodowego rozwoju.
Od 7 lat zawodowo zajmuje się PR-em marek luksusowych na rynku polskim.


Jesteś w branży mody już od ponad 16 lat. Co Cię przyciągnęło do tej branży?

Szybsze bicie serca jak oglądam pokazy mody (śmiech). Moje zamiłowanie do mody pojawiło się już w bardzo wczesnym wieku, jak miałam 11, 12 lat. Nie miałam konkretnego pomysłu na siebie. Wówczas odkryłam kanał Fashion TV. Bardzo lubiłam oglądać pokazy mody, czy program Tima Blanks-a, w którym zabiera on widzów za kulisy powstawania pokazów modowy. Odwiedza dom Gianniego Versace, czy przeprowadza rozmowy z Karolem Lagerfeldem. To był mój świat.

Tim Blanks jest ciągle obecny w branży, dzisiaj pracuje m.in z Business of Fashion, nadal komentując najważniejsze pokazy. A jak myślisz co dzisiaj przyciąga do mody młode osoby?

Przede wszystkim różnorodność. Jak pracuje się w modzie to jest się zawsze młodym. Jest takie powiedzenie i ja w to wierzę. Wiek, czy upływ czasu nie ma znaczenia. W modzie jest miejsce dla każdego i dla każdego zawodu. Można być nawet architektem, czy prawnikiem w modzie. Gdy wyjechałem do Londynu miałam plan, że zostanę psychologiem, ale na studiach psychologii z biznesem zrozumiałam, że to nie jest to co chcę robić w życiu. Wybrałem modę.

Jak wyglądała Twoja droga w modzie? Zaczynałaś w Londynie, co dały Ci te doświadczenia w Angli, na dojrzałym rynku modowym?

To było fantastyczne doświadczenie i niesamowita trampolina do dalszego rozwoju nawet na rynku polskim. Dla mnie najważniejsze była nie tyle sama praca dla tych luksusowych marek, ale również kierownictwo, który spotkałam w Wielkiej Brytanii. Podejście do pracownika i jego motywacji do bycia częścią marki, było na bardzo wysokim poziomie. W Wielkiej Brytanii to było naprawdę widoczne, czuło się bycie częścią tego świata i bycie docenionym jako pracownik. Nawet sytuacje, kiedy popełnia się błędy potrafili inaczej rozwiązać. Mój szef powtarzał, że trudno jeśli się pomylisz np. w ilości zamówionych ubrań, bo “every mistake can be turned into an opportunity“. Kilka razy faktycznie tak się zdarzyło i udało się nam znaleźć na to nowe rozwiązanie. Do dzisiaj staram się w mojej pracy zawodowej w ten sam sposób podchodzić do różnego rodzaju podobnych sytuacji. 

Jakie szczeble kariery przeszłaś w Londynie?

Zaczynałam jak miałam 18 lat w butiku Armaniego. To była moja praca weekendowa ponieważ wówczas jeszcze studiowałam w collegeu. W butiku zaczynałam od najniższego szczebla i pracowałam tam łącznie 3,5 roku. Później zależało mi, na tym, żeby zostać asystentką w showroomie, co się w końcu udało. Praca w sklepie była dla mnie ważnym doświadczeniem by zrozumieć klienta, co oczekuje od tej marki, jak ubrania leżą na różnych sylwetkach. To doświadczenie wyniesione w sklepie pozwoliło mi później efektywniej sprzedawać kolekcje w showroomie i lepiej odpowiadać na pytania kupców, czy właścicieli marek. Pracując w Armanim miałam też okazję poznać Giorgio Armaniego, podczas jednej z jego wizyt w Londynie. Zrobił na mnie niesamowite wrażenie. To niezwykle zaangażowany w swój biznes człowiek. Pamiętam jak robił wizytację w butikach w Londynie, gdy przychodził na sklep i sam poprawiał wieszaki i zmieniał manekiny, sprawdzał wszystkie szczegóły wystroju i działania butiku. 

To faktycznie niezwykła osobowość w świecie mody. A jak dalej wyglądały Twoje doświadczenia?

Przez pół roku zajmowałam się rozwojem dystrybucji linii Armani Collezioni pod okiem brand managerów. W tym czasie marka Versace chciała z powrotem wejść na rynek Wielkiej Brytanii, po okresie stagnacji. Jej sprzedaży podjął się nowy dytrybutor. Ja wraz z moim współpracownikiem dostałam szansę zarządzenia dystrybucją Versace, a właściwie budowaniem tej marki na rynku w Wielkiej Brytanii praktycznie od zera. Zostałam wówczas rzucona na głęboką wodę – to było bardzo odpowiedzialne stanowisko. Po czterech latach mieliśmy ponad 80 punktów sprzedaży i obrót na poziomie 10 milionów funtów na sezon. To był naprawdę fajny wynik.

Czyli sukces?

Tak, myślę, że to co osiągnęliśmy to był duży sukces. Po tym okresie, zaczęłam trochę szukać już nowego pomysłu na siebie i pojawiła się możliwość powrotu do Polski. Była to rola dyrektora marketingu w firmie, która zajmowała się zarządzaniem galeriami handlowymi w mniejszych miastach powiatowych na terenie Polski. Wielu z moich znajomych odradzało mi tego powrotu, ale jednak zdecydowałam się na to. To nie była dobra decyzja, nie odnalazłam się w tej pracy. Ale później pojawiała się nowa szansa i objęłam funkcję Dyrektora PR-u dla marek luksusowych na rynku polskim. PR chyba najbardziej mi się podoba, ponieważ na tym stanowisko jest duża zmienność i stała praca z ludźmi. Ja bardzo lubię pracować z ludźmi, poznawać nowe osoby, inspirować się ich historiami, czy sukcesami.

Jeśli ktoś dzisiaj chciałby wejść do świata mody albo szuka w tym świecie nowego pomysłu na siebie, to jakich zawodów powinien szukać?

Prawie każdy zawód jest dobry w branży mody. Warto odpowiedzieć sobie na pytania: na jakiego rodzaju problemy ktoś chce znaleźć rozwiązanie, i co usprawnić w tym świecie. Można być np. prawnikiem. Wydaje mi się, że dobrych prawników, specjalistów w tej branży w Polsce wciąż brakuje. Takich, którzy znają się na prawie mody, prawie wizerunku, mają wiedzę w zakresie przygotowania umów komercyjnych. Potrafią zabezpieczyć prawa stron umowy, przygotować parametry komercyjne. Brakuje też treści edukacyjnych w tym zakresie, chociażby w mediach społecznościowych. A taki zawód jest bardzo potrzebny dla domów handlowych, ale też dla polskich marek, np. tych które marzą o wyjściu za granicę do międzynarodowych domów handlowych.
Kolejne zawody, które mogą być takie nieoczywiste: to księgowy, czy architekt. Praca architekta jest bardzo potrzebna, chociażby w domu handlowym regularnie jest potrzeba wprowadzania zmian w przestrzeni – nowe ‘kornery’, pop-up butiki, aranżacja całych pięter. Taka osoba musi umieć się znać na aranżacji przestrzeni, ale też na wymogach bezpieczeństwa, czy wymaganiach pochodzących bezpośrednio od marek. Są też ‘hot’ zawody przyszłości jak: jak ekspert od sztucznej inteligencji, czy specjalista od ESG, ale też ciągle pożądani są dobrzy styliści, czy graficy komputerowi.

A branża kreatywna, to tutaj bije serce mody?

Kreacja jest bardzo ważna, ale chciałam też podkreślić, że można wejść do branży mody nie mając żadnego doświadczenia. Na start wystarczy dobre wyczucie estetyki. Wiele marek potrzebuje na przykład social media managera, czy social media specjalisty i w zasadzie niepotrzebne jest tutaj żadne doświadczenie. Ma znaczenie poczucie estetyki i zaangażowanie. To może być świetna praca np. dla studenta.

A praca dla osób odpowiedzialnych za zakupy dla domu handlowego, czy dystrybutora?

W dużym domu handlowym często jest stały skład bardzo doświadczonych kupców i tutaj nie jest to możliwe. Można szukać takiej pracy u marki bezpośrednio lub agenta, który ma swoje butiki stacjonarne. Inaczej trzeba szukać pracy poza Polską. W dużych domowych handlowych jak Selfridges w Londynie jest duża struktura zespołu kupieckiego i trzeba przejść kilka szczebli w organizacji, żeby zostać kupcem. Bycie kupcem to przede wszystkim praca z danymi, analiza sprzedaży, forecastowanie sprzedaży. To praca dla umysłu ścisłego. Jest jeszcze stanowisko merchandiser, który współpracuje bardzo blisko z kupcem i z projektantem. Jego zadaniem jest przygotowanie planu kolekcji. Określenie dla każdej kategorii. np. sukienki, że ma stanowić 30% całej kolekcji, określenie ile ma być modeli, jaka paleta kolorów ma być na sezon, itd. Na końcu projektanci dostają plan kolekcji wraz z ilościami.Tutaj praca kreatywna łączy się z pracą z liczbami.

Wracając jeszcze do części kreatywnej, tam pracuje sporo specjalistów, czy jest miejsce na nowe osoby, nowe talenty?

Wydaje mi się, że cały czas potrzeba nowych osób. Moda lubi zmiany, moda nie lubi statyczności. Ciągle szuka się nowych ludzi do współpracy, każdy ma inne oko i nowe pomysły. Jednak to musi być spójne z wizją marki, wytycznymi. Natomiast to co przyciąga do mody, do marki to element zaskoczenia. Marki luksusowe jak Balenciaga, czy Versace nagle kasują wszystkie posty na Instagram-ie i jest cisza. Wszyscy czekają na to co teraz będzie. Czekają na nowe rozdanie. W modzie to napięcie jest niezbędne, żeby utrzymać ‘widza’ w niepewności i w stałym zainteresowaniu marką. Zaskoczenie jest bardzo ważne.

Co radzisz osobom, które chcą zrobić karierę w modzie?

Najważniejsze jest to żeby nie odpuszczać. Aplikować na stanowiska pracy, które mogą wydawać się absurdalne, nie sięgające ich możliwości, nawet jeśli wydaje im się, że nie mają wystarczającego doświadczenia. Aplikować nawet, jeśli nie szuka się aktywnie pracy. Sprawdzać pojawiające się w sieci dostępne nowe stanowiska, które mogłoby być ciekawe. Warto chodzić na rozmowy o pracę, nawet po to, żeby wiedzieć jak firmy wyceniają to co ktoś robi. Po to, żeby poznawać ludzi, robić networking. Warto też zaczepić się na staż w redakcji magazynu modowego lub w marce modowej. Ja postanowiłam wydawać ebooki i podcasty, które podpowiadają jak zacząć karierę w branży mody, bo sama nie wiedziałam jak się do świata mody dostać. Dzisiaj również na Instagramie, jak ktoś się do mnie zwraca z prośbą, to służę pomocą i radą.
Jeśli dzisiaj mieszkałabym w Polsce i miała 19-20 lat i wiedziała, że chcę pracować w modzie to na pewno pisałabym o bezpłatny staż do redakcji wszystkich możliwych magazynów, czy ulubionych marek modowych. Pewnie dorabiałabym wieczorami, żeby się utrzymać. Ale jak najwcześniej budowałabym swoje doświadczenia.

Jakie są najważniejsze cechy, decydujące o tym, żeby się udało?

Trzeba być dobrym w tym co się robi, nawet jeśli nie ma się jeszcze doświadczenia. Ważne jest wychodzenie z inicjatywą, współpraca w zespole, pomoc osobie przy której się pracuje, przy której się uczy. Oraz networking – on jest coraz ważniejszy.

Foto: autor, Anna Wrońska

Zażegnać kryzys klimatyczny- dekarbonizacja branży mody – Anna Miazga Accenture

“Obecny rozwój branży doprowadzi nas do podwojenia ilości produkowanych ubrań do 2050 roku, przy obecnych metodach produkcji przełoży się to na równie silny wzrost emisji dwutlenku węgla”.
“Bez intensywnych inwestycji w nowoczesne technologie i zmianę modelu biznesowego to się nie zmieni. Dzisiaj już mamy rozwiązania, które są w stanie przyśpieszyć dekarbonizację branży.”

Anna Miazga – Sustainability Manager Accenture

Anna Miazga – Ekspertka zrównoważonego rozwoju z ponad 12 letnim doświadczeniem. Zajmująca się zrównoważoną transformacją polskich oraz globalnych firm z branży odzieżowej, handlowej, usługowej, logistycznej oraz energetycznej. Obecnie pracuje w Accenture – globalnej firmie konsultingowej. Odpowiada za rozwój lokalnej praktyki ESG oraz działa jako globalny coach w ramach międzynarodowych projektów. Łączy wiedzę z zakresu zrównoważonego rozwoju z innowacyjnym podejściem i wykorzystaniem najnowszych technologii.
Absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego (magister prawa i magister administracji). Autorka publikacji tematycznych i mówca na ponad 50 konferencjach, w tym UN Human Rights & Business Forum w Genewie.


Zmiany klimatyczne stają się coraz bardziej odczuwalne. Przypomnijmy, że 8 lat temu zostało podpisane porozumienie paryskie, które zakłada, że Unia Europejska do 2050 roku będzie pierwszą gospodarką neutralną klimatycznie. Aby ograniczyć wzrost temperatury na świecie poniżej 2°C konieczne jest ograniczenie emisji CO2 o 40% w stosunku do poziomu z czasów przedprzemysłowych.
Jak nam idzie?

Raporty, które mamy jasno pokazują nam, że nie jesteśmy na właściwej drodze. Na zeszłorocznej edycji największej konferencji klimatycznej COP zostały przedstawione dane, które pokazują, że jak dobrze będzie to zatrzymamy się na poziomie 2,8°C wzrostu. Mówimy zatem o prawie trzech stopniach Celsjusza.

To nie brzmi dobrze. Co to oznacza dla klimatu?

Jesteśmy daleko od zakładanych minimalnych celów. Może wyjaśnię co oznacza wzrost temperatury dla klimatu i jak duże znaczenie ma to ile on będzie wynosił. W oparciu o posiadane analizy i raporty wiemy że, już przy 1,5°C, czyli coś czego prawdopodobnie nie osiągniemy, mówimy w konsekwencji wzroście poziomu morza nawet o 48 cm. To oznacza znaczące ograniczenia produkcji pszenicy, ryżu, kukurydzy i soi, czyli podstawowych produktów żywnościowych. Dla 2°C, wzrost poziomu morza wyniesie już 56 cm. To będzie oznaczać niedobory wody, które mogą dotknąć nawet 8% światowej populacji. 3°C mówimy o utracie prawie połowy himalajskich lodowców i właściwie wymarciu lokalnych gatunków ryb. Można by tak wymieniać kolejne jeszcze bardziej katastroficzne scenariusze.

To brzmi jak scenariusz filmu katastroficznego, niestety ten scenariusz piszemy sami.
A jak to wygląda w przypadku mody?

Jeśli chodzi o przemysł odzieżowy to on również będzie dotknięty skutkami wzrostu temperatury na świecie. Jeśli nic się nie zmieni to do 2050 roku, 1/3 fabryk odzieży w Wietnamie i Bangladeszu będzie doświadczało regularnych powodzi albo znajdzie się pod wodą.

W zeszłym roku mieliśmy ogromne powodzie w Pakistanie.

To miejsce bardzo ważne dla branży odzieżowej. Pakistan jest szóstym największym producentem bawełny i głównym miejscem produkcji jeansów na świecie.

Moda kontrybuuje do emisji CO2 od 8 do 10% światowych emisji. To dużo. W konsekwencji globalnego ocieplenia również sama branża mody ucierpi, tracą miejsca produkcji. Jak firmy z branży odzieżowej działają na rzecz ograniczania emsiji?

W ramach porozumienia paryskiego, mamy inicjatywę, która nazywa się Fashion Industry Charter for Climate Action. To deklaracja firm branży odzieżowej, że do 2050 roku będą zero emisyjne. Taką deklarację podpisało prawie 100 marek, w tym tylko jedna marka z Polski. Te deklaracje są weryfikowane, a działania firm można sprawdzić poprzez Carbon Discloser Project. Na stronie internetowej cdp.net są raportowane postępy dotyczące redukcji emisji oraz to w jaki sposób firmy walczą ze zmianami klimatycznymi.

Obecność na tej liście nie jest obowiązkowa?

Nie jest. Można działać bez udziału w tym porozumieniu. Natomiast to jest publiczna deklaracja, więc jest większa możliwość weryfikacji tych działań. Są tam też raporty, które pokazują, że poza tym, że firmy mają zdefiniowane strategie, mają też potwierdzone swoje cele redukcji wpływu zgodnie z najnowszą nauką o klimacie. Są to tak zwane cele zatwierdzone SBTi (Science Based Targets Initiative). Ta inicjatywa gwarantuje nam, że zdefiniowane cele marki są zgodne z planem ograniczenia globalnego ocieplenia do 1,5°C powyżej poziomu z przed epoki przemysłowej. To ważny sygnał dla otoczenia firmy, bo pokazuje, że marka podchodzi do tego metodycznie, ktoś sprawdził i zweryfikował ich ambicje i cele.

Gdzie powstaje najwięcej emisji CO2 w branży odzieżowej?

Od 70-90% emisji powstaje na etapie produkcji materiałów, procesu wytwarzania ubrań (barwienia), i logistyki pierwotnej (upstream) czyli od tzw. ‘pola uprawy’ do magazynu marki. To jest tzw. zakres trzeci. W obecnym modelu mody marki odzieżowe najczęściej zlecają produkcję ubrań do zewnętrznych fabryk, podobnie jest z produkcją surowców i materiałów. Jeżeli pozwolisz to opisze matematycznie dlaczego zmiana tych procesów jest tak ważna. Od 2021 do 2050 roku prawdopodobnie podwoimy produkcję tekstyliów na świecie. Dzisiaj firmy powinny ograniczyć swoje emisję o 40%, co jest absolutnym minimum jeżeli mówimy o utrzymaniu się na scieżce redukcji wzrostu temperatury do 1,5°C. Jeśli faktycznie okazałoby się, że wyprodukujemy tyle więcej ubrań, to wówczas powinniśmy dwukrotnie zwiększyć poziom redukcji CO2 – inaczej nie mamy szans na osiągnięcie pożądanego wzrostu temperatury. A przecież to powinno być naszym nadrzędnym celem.

Wzrost produkcji i sprzedaży niestety nie idzie w parze z dekarbonizacją.

Kiedy mówimy o działaniach business-as-usual, to nawet jeśli będziemy zmniejszać jednostkowe poziomy emisji w przeliczeniu na kilogram produktu, co niektóre największe firmy są w stanie realizować, to i tak na końcu nie uzyskamy zakładanych celów. Właśnie poprzez stały wzrost produkowanych rzeczy.

Dzisiejszy model gospodarczy niestety nastawiony jest na ciągły wzrost. W przypadku mody oznacza to wzrost produkcji i sprzedaży nowych ubrań. Ten wzrost nie zakłada prawdopodobnie roli drugiego obiegu, czyli np. sprzedaży już wyprodukowanych używanych ubrań.
Jednak bez radykalnej zmiany modelu lub rozwiązań technologicznych już dzisiaj możemy sobie powiedzieć, że osiągnięcie tych celów przez firmy nie będzie możliwe.

Niestety nie.

Jakie są zatem najważniejsze działania wymagane od firm.

Po pierwsze, aby móc tym zarządzać trzeba umieć to dokładnie mierzyć. Dla branży mody, która zleca produkcję do zewnętrznych producentów, wyzwaniem jest właściwy pomiar śladu węglowego na tym właśnie etapie, czyli w zakresie 3. To wymaga cyfryzacji całego łańcucha dostaw i zbierania odpowiednich danych. Wiedza o tym jak faktycznie wygląda ślad węglowy na tym etapie jest kluczowa, żeby wiedzieć, gdzie warto inwestować. Kolejny obszar to wybór materiału do produkcji ubrań. Z czego powinien zostać wyprodukowany, jaki jest jego proces produkcji w danej fabryce. Np. w przypadku bawełny warto wybierać przesiębiorstwa, które wspierają rolnictwo regeneratywne, gdzie ziemia na której uprawiana jest bawełna będzie się odradzać. Na etapie projektowania powinien być wykonany tzw. life cycle asesment czyli zrozumienie całkowitego śladu węglowego powstania i użytkowania produktu i jego wpływu na środowisko.
Ważny jest wybór fabryki, która ma odpowiedni mix energetyczny do zasialania fabryki, dzisiaj wiele z nich wykorzystuje paliwa kopalne. Kolejna rzecz to proces barwienia – wybór farbiarni, która może mieć różną technologię. O większym lub mniejszym zużyciu zarówno energii jak i wody np. są już dzisiaj dostępne farbiarnie suche. Taka farbiarnia ma prawie 10% niższą emisję CO2 niż tradycyjna i zużywa 50% mniej wody albo ma zamknięty obieg wody. Inny ważny problem branży mody, który odpowiada za nawet 10% emisji CO2 to nadprodukcja. Poprzez nieodpowiednie planowanie kolekcji i niedopasowaną produkcję firmy zużywają nadmiarową ilość surowców i generują emisje, ale również tracą marżę na sprzedaży (silnie przeceniając pozostały towar).

Brzmi to jak dużo pracy. O konieczności tych działań wiemy od od wielu lat. Gdzie dzisiaj znajduje się branża?

Z raportu Climat Charter wynika, że już 77% firm branży raportuje swoje emisje, nawet jeśli mogą one być częściowo szacowane. Natomiast tylko 10% firm przyjęło cele redukcyjne w SBTi. Liderzy zaczynają tą rewolucję poprzez cyfryzację całego łańcuchu dostaw. To oznacza zbieranie odpowiednich danych, dzięki którym, będą gotowe na cyfrowy paszport produktu oraz będą lepiej rozumieć wpływ na środowisko. To pozwoli też na właściwe lokowanie inwestycji. Rośnie świadomość o współpracy z dostawcami, aby włączyć ich do programów redukcji emisji w procesie produkcji. Jednak te działania wymagają już bardzo konkretnych inwestycji i współpracy kolektywnej.

Skąd one mogą przyjść? Dzisiaj firmy najwięcej zrobiły w zakresie 1 i 2. To są zmiany w bezpośredniej działaności firmy. Działania obejmujące: ograniczanie zużycia energii w biurach i sklepach, przejście na OZE, optymalizacja floty samochodów, ograniczenie podróży. To inwestycje, które dość szybko przynoszą redukcję emisji, ale też przewidywalne oszczędności dla firm. Inwestycje w zakres 3 są znacznie trudniejsze, wymagają większych nakładów o dłuższym horyzoncie zwrotu.

Wiesz co? Ja nie wiem czy bym na to tak pesymistycznie spojrzała. Na pewno regulacje, czy dodatkowe podatki mogą przyśpieszyć inwestycje firm, bo oznacza redukcję kosztów wynikających z nieekologicznych działań. Tak dzieje się już w niektórych krajach w przypadku podatku od plastiku. Już dzisiaj można znaleść szereg inicjatyw, które również mogą przynieść dodatkowe korzyści dla firm przy okazji redukcji emisji. Być może na najbliższej konferencji COP 28 usłyszymy o nowych wspólnych programach firm odzieżowych w obszarze optymalizacji metod produkcji ubrań w fabrykach w Azji.

Jak zatem zażegnać kryzys klimatyczny?

Miejmy nadzieję, że uratuje nas nauka i technologia, ale bądźmy też przygotowani i działajmy aktywnie mając plan B. Bardzo ważna jest też rola społeczeństwa. My też mamy istotną rolę i możemy aktywnie działać na rzecz koniecznych zmian.

Foto: Anna Miazga

Katarzyna Daniłko Pani od Jakości – co wiemy o jakości ubrań

“W latach 90-tych zachłysnęliśmy się konsumpcją. Chcieliśmy kupować dużo i często. Dla wielu z nas jakość to ciągle jest logo, polecenie przez popularnego influencera. Ciągle tej jakości się jeszcze uczymy.”

“W przypadku żywności przeszliśmy taką transformację, do zmiany zmotywowało nas nasze zdrowie i to uruchomiło większa dociekliwość, tu jeszcze nie łączymy kropek.”

Katarzyna Daniłko Pani od Jakości autorka bloga


Wiele badań konsumentów (m.in Świadomy Konsument – Accenture) pokazuje, że Polacy przy zakupach ubrań wybierają jakość, oceniają ją na tym samym poziomie co cena. Jak Ty to widzisz na bazie Twoich doświadczeń?

Ciekawe są te badania i mocno optymistyczne. Myślę, że my jednak uczymy się tego czym jest jakość w ubraniach.
Jeszcze do niedawna, jakość dla nas to było logo marki na pół powierzchni ubrania. Jakość to był też sztucznie napompowany marketing, polecenie od popularnego influencer-a, bo skoro znane osoby to promują, to założyliśmy sobie, że to jest jakościowo dobre. W mojej ocenie Polacy nie znają się jeszcze na jakości ubrań. Sięgają po marki popularne, które często mają zdecydowanie większe budżety marketingowe, częściej niż te produkujące bardziej jakościowe produkty. Nie zawsze za marką jakościową stoi rzesza ludzi i duży budżet marketingowy.

Ale jednak nabieramy się na te komunikaty, ufamy influencerom.

To może być dla tego, że te osoby są bogate albo tak je postrzegamy. Z pośród wielu marek, na które je stać, wybrały te konkretne produkty. Więc ufamy im, że jak o tym mówią i reklamują to mądrze dokonały wyboru. Osoby znające tą branżę od środka wiedzą, że jeśli taka osoba dostaje na przykład 30 000 zł wynagrodzenia za to, że pokaże produkt np. na Instagramie, to nie powie on nim nic złego. To wynika z podpisanych umów. Nawet nie byłoby w tym nic złego i są influencerzy, którzy potrafią to zrobić w zabawny sposób. Potrafią pokazać produkt nie mówiąc o nim ani słowa i zyskujemy pozytywne skojarzenie. Czym innym jest jednak jeśli polecamy produkt jako wysoko jakościowy, a później, gdy go kupimy i wywrócimy go na lewą stronę to widzimy: słabe szwy, materiał typu poliester albo akryl – to nie możemy mówić o jakości.
Dla mnie jakość i plastik nie idą w parze

Zatem czym dla Ciebie jest jakość w ubraniach?

Przede wszystkim dla mnie jakość to jest dobry materiał o odpowiedniej gramaturze i trwały. Możemy go wielokrotnie prać, wielokrotnie założyć. Kolejna rzecz to wykończenie i estetyczne szycie. Bardzo ważne dla mnie jest też miejsce produkcji, na pewno nie warunkach, gdzie jest brak poszanowania praw pracowniczych, jak zdarza się w wielu miejscach w Azji np. Bangladeszu.
Ten marketing, który widzimy wokół tego, to już jest tylko dodatek. Powinniśmy się skupić na produkcie. Często jest tak, że widzimy coś u danej osoby, która nam to reklamuje to widzimy to przez chwilę, polubimy to. Ale jeśli ten produkt kupujemy to on z nami zostaje. Jeśli kupimy torebkę słabo wykonaną, która się rozsypie za dwa miesiące to straciliśmy pieniądze. Trwałość i jakość to są te rzeczy, które idą w parze.

Ciężko jest sprawdzić na Instagramie czy produkt jest dobrze uszyty. Trzeba mieć z nim fizyczny kontakt.

To prawda. Ja zawsze wywracam ubrania na lewą stronę. Zawsze też powtarzam, że nie trzeba być wybitnym krawcem, żeby zobaczyć czy coś jest uszyte w sposób dbały. W ostatnim nagraniu, który przygotowałam na moim kanale pokazywałam, jak sprawdzać czy ubrania są dobrze wykonane i jak unikać błędów przy zakupach.

Jakie materiały są dla nas najlepsze i je polecasz, a których powinniśmy unikać?

Zdecydowanie materiał, który jak dla mnie mógłby całkowicie zniknąć, to jest akryl, często występuje też pod innymi nazwami na przykład Anilana. To jest sztuczny materiał, ropopochodny, który nie oddycha. Pocimy się w nim, mogą nawet powstawać na skórze przebarwienia, czy robić się uczulenia. Poliester powinniśmy wybierać tylko dla produktów o konkretnym przeznaczeniu: stroje kąpielowe, materiały przeciwdeszczowe, czy nawet parasolki – nie do ubrań, które powinny oddychać.

A te najlepsze?

Jeśli miałabym wskazać materiał, który mogłabym nosić codziennie, do końca życia to z pewnością byłaby to wełna i jedwab. W Polsce nie potrafimy jeszcze nosić wełny, bo znamy naszą polską wełnę, która jest ‘gryząca’. Wełna w Polsce ma gruby włos i dlatego nas gryzie. Ale jest też wełna wykonana z niskiej grubości włókien, która jest miękka i po taką zdecydowanie warto sięgać.
Kolejnym wartościowym materiałem jest len, który przeszedł totalne odrodzenie. Jest on coraz bardziej popularny, dostępny w wielu markach, nawet w popularnych sieciówkach, warto tylko sprawdzić jego jakość. Bo o czym należy pamiętać, to że dobry len jest w cenie wełny, jego wartość wynika z tego, że jest to najstarsze i najtrwalsze włókno hipoalergiczne. Oczywiście len się gniecie, więc w wybranych sytuacjach alternatywą na lato może być wełna. Garnitury z wełny są najbardziej ekskluzywne. 

Czy czytamy metki?

Nie, nie czytamy i często nie rozumiemy, co tam jest napisane. W ubraniach mamy dwie metki: ta na zewnątrz przy cenie oraz metka (tzw. washing) wszyta w środku ubrania. Ta na zewnątrz nie musi być taka sama, co do szczegółów, co ta w środku.
Druga sprawa to ich zrozumienie. Często pojawiają się tam opisy materiałów, których nie znamy, np. sztuczny jedwab, a to w rzeczywistości jest poliester. To są czasami dla nas takie rebusy. Marki używają zamiennie różne nazwy, które mogą być mylące. Są też nowe, mniej znane, ale wartościowe materiały jak np. Cupro. To materiał sztuczny, ale pochodzenia naturalnego, który powstaje z odpadów bawełny. Jest całkowicie biodegradowalny i jest nazywany włóknem przyszłości. Tylko, jak z każdym materiałem wybierając go warto sprawdzić, czy jest on wysokiej, czy niskiej jakości. O jakości materiału świadczy też jego gramatura. Jak materiały są cienkie, z małą gramaturą to dużo łatwiej się gniotą.

Co z nowymi materiałami pochodzenia organicznego np. wegańska skórą, jak je oceniasz?

Wszyscy weganie, którzy nas słuchają się zdenerwują, ale ta skóra, taka prawdziwa pochodzenia zwierzęcego jest naprawdę trwała. Buty, jeśli sa dobrze wykonane z takiej wysokiej jakości skóry, będą nam służyć wiele lat. Z drugiej strony, nawiązałam współpracę z marką, która tworzy buty dla wegan. To są buty między innymi wykonane ze skóry z ananasa. Takie produkty spełniają potrzeby określonej grupy ludzi, jakiejś części rynku. Sama zamierzam podjąć się testom i chodzić w jednych i w drugich przez miesiąc i zobaczyć jak one będą wyglądały. Chcę je sprawdzić w wielu sytuacjach i wtedy dam ci znać jak to wygląda w praktyce. Z mojego dotychczasowego doświadczenia skórzane buty z naturalnej skóry wygrywają jeśli chodzi o trwałość.
Niemniej jednak jest to fantastyczne, że powstają takie marki, które chcą wyeliminować skórę pochodzenia zwierzęcego. Kibicuję tym markom, biję brawo i uważam, że są jak najbardziej potrzebne.

Byś może te materiały potrzebują jeszcze czasu, aby doskonalić cechy użytkowe i funkcjonalność. Wracając do wysokiej jakości ubrań. Wyobraźmy sobie, że kupuję garnitur z naturalnego materiału jak wełna, a okazuje się jak przypadku kontroli UOKIK-u , że jest poliester zamiast wełny. Czy firmy wyciągną wnioski z tych kontroli i potencjalnych kar?

Szczerze nie sądzę. Ta kara będzie na tyle mała dla nich, że nie przełoży się istotnie na sprzedaż i marżę. Można powiedzieć, co jest smutne, że markom się to po prostu opłaca. Mimo wszystko te przypadki pokazują jak bardzo UOKiK jest potrzebną instytucją. Dzięki takim raportom otwierają nam się oczy.

W przypadku żywności w ostanim czasie można zaobserwować wzrost świadomości. Częściej wybieramy produkty lepsze jakościowo, wartościowe, często droższe, na zakupach jesteśmy dociekliwi. Czy w przypadku ubrań możemy przejść taką drogę, czy staniemy się bardziej świadomi?

W przypadku żywności stało się tak dlatego, że zaczęliśmy bardzo chorować i zaczęliśmy szukać tych przyczyn. Mam wrażenie, że w przypadku ubrań nie łączymy kropek. Nie utożsamiamy ubrań z wpływem na nasze zdrowie. Wydaje nam się, że jeśli ubranie jest na zewnątrz, to nie ma wpływu. Ale przecież te ubrania wchodzą w reakcje z naszym ciałem. Nie wiemy ile jest chemii w danym ubraniu i czy już za pierwszym razem wypłucze się ona w pralce. Często nie pierzemy ubrań przed pierwszym założeniem. Wydaje nam się, że ubrania zaraz się zniszczą, a przecież nie kupujemy ubrania na trzy, cztery prania. Pamiętajmy, że ubranie przeszło długą drogę z fabryki do sklepu, mogło być pokryte substancją przeciw pleśni, często było wielokrotnie przymierzane.
Kolejna sprawa to uczymy się pielęgnacji ubrań. Jak prać. Np. sweter wełniany pierze się raz na pół roku i to jest możliwe, bo się w nim nie pocimy bo on nie przyjmuje zapachów, nie ma takiej potrzeby. Odpowiednia pielęgnacja jest też niezwykle ważna.

W ciągu ostatnich lat, zbudowaliśmy w sobie takie wyobrażenie, że potrzebujemy mieć wszystkiego dużo. Podążamy za chwilowymi trendami, a mam wrażenie, że niektóre trendy, jak chociażby trend Barbie, został stworzony tylko po to żeby zarobić miliony. Nadal potrzebujemy wzrostu świadomości, bo jeszcze jesteśmy w stanie się na to nabrać.

Na koniec, jakie rady dałabyś dla konsumentów, a jakie dla firm?

Powinniśmy mniej kupować, wybierać bardziej wartościowe rzeczy. Zawsze powinniśmy sprawdzić jak coś jest uszyte, przewracać ubrania na lewą stronę, czytać metki, składy materiałowe. Wybierajmy naturalne materiały. Sztuczne tylko dla specjalnego przeznaczenia.
Jeśli chodzi o marki to powinny zwiększyć kontrolę swoich podwykonawców, sprawdzać co przychodzi ze szwalnim – jak to jest wykonane i czy zgodnie ze specyfikacją.

Foto: Tekla Pietrzak, autor

Zuzanna Krzątała Vogue Polska – ewolucja magazynów mody

“Moda zrównoważona wychodzi z lasu (takiej sztampowej prezentacji). Zrzuca poncho, szydełkowy babciny szal, rozpuszcza warkocze. Może być seksowna, biurowa, klubowa, kanapowo-leginsowa!”

Nie może być konsumpcji bez kontroli, jak z jedzeniem.To tak jakbyś jadła chips za chipsem, nie czując smaku, ani tego ile ich zjadasz

mówi Zuzanna Krzątała Sustainability Manager Vogue Polska

Spotykamy się z Zuzanną u progu kolejnej edycji konferencji Vogue Polska dedykowanej wyzwaniom społecznym i środowiskowym branży mody. To dobry moment, aby na tle zachodzących zmian porozmawiać o tym jak magazyny, media modowe odnajdują się w nowej roli. Jak zmienia się dyskusja o modzie na świecie, wobec wyzwań branży mody i zmian zachodzących w społeczeństwie. Jak “wyważyć komunikaty” w dzisiejszej rzeczywistości.

Zuzanna Krzątała jest aktywistką społeczną, autorką podcastu Call to Action! i modelką. Jako menadżerka ds. zrownoważonej mody w Vogue Polska organizuje coroczną konferencję Business Fashion Environment Summit. Doświadczenie w trzecim sektorze zdobyła w International Rescue Committee pracując z syryjskimi uchodźczyniami w Jordanii oraz prowadząc międzynarodową Akademię Praw Człowieka w Humanity in Action Polska. Laureatka Aspen CE Madeleine K. Albright Leadership Award i absolwentka nowojorskiej uczelni New School for Social Research.


Magazyny, media modowe tradycyjnie zajmują się przede wszystkim kreacją trendów, promocją marek, nowych projektantów – wspierają sprzedaż. Vogue Polska, który istnieje od 2018 roku, od początku podejmuje się też ważnych spraw społecznych, wyzwań związanych z ekologią. Skąd pomysł na takie tematy?

Ja dołączyłam do zespołu Vogue Polska przed organizacją drugiej edycji naszego wydarzenia Business Fashion Environment Summit, które w tym roku odbędzie się 10 października. Więc, trudno jest mi mówić o samych początkach, ale wiem gdzie teraz jesteśmy jako magazyn. Ta rola jest, aby trochę równoważyć komunikaty. Te tzw. must-have sezonu z tym co najlepsze w modzie, czyli to co masz już w szafie.
Oczywiście jako magazyn modowy kreujemy trendy i mam tą świadomość. Jako Sustainability Manager, chciałbym też, aby moda na modę zrównoważoną, była trendem, który przetrwa wszystkie sezony. Dzisiaj bardzo dużo dzieje się w tym obszarze, zapobieganie greenwashingowi, nowe regulacje dla branży. Dlatego nie wyobrażam sobie, żeby Vogue nie był częścią tej dyskusji.

Przygotowując się do naszej rozmowy znalazłem numer Vogue Paris z listopada 2019 roku.
To wydanie było niedługo po podpisaniu wówczas bardzo ważnej inicjatywie – Paktu Mody (The Fashion Pact) pod egidą Emmanuel Macron prezydenta Francji i François-Henri Pinault prezesa grupy luksusowej KERING. Paktu wspierającego zmiany na rzeczy zrównoważonej mody w branży luksusowej. To była znamienna okładka.

Ale spójrzmy na tę okładkę (Zuza bierze magazyn do ręki). Bez natury nie ma przyszłości – (tłumaczenie z francuskiego) widzimy dziewczynę z warkoczem, w naturze, ubraną w czapkę jakby sama ją zrobiła, w swetrze wyglądającym na naturalny. To takie dość sztampowe przedstawienie zrównowazonej mody, od którego chcemy odchodzić. Moda zrównoważona powinna wyjść z lasu. Zrzucić poncho, szydełkowy babciny szal, rozpuścić warkocze. Moda zrównoważona może być seksowna, biurowa, klubowa, kanapowo-leginsowa.

To był 2019 rok.

To właśnie pokazuje jak dużo zmieniło się od tego czasu. Dzisiaj coraz częściej mówimy o zrównoważonej modzie w kontekście technologii, futurystyczno-przyszłościowej.
Jeśli już mówimy o podejmowaniu tematów zrównoważonej mody na łamach Vogue, to myślę warto wspomnieć, że nie w każdym kraju działa to identycznie. Pozycję Sustainable Managera poza polskim magazynem, ma tylko Vogue brytyjski – jest nim Dana Thomas (niezwykła osobowości i autorka m.in książki ModopolisDlaczego to co nosimy ma znaczenie). W innym edycjach jest to często tylko kolumna, lub ukłon i sekcja pod zaangażowaną modelkę np. Lily Cole.

Czyli polski Vogue wyznacza kierunek. Gratulacje. Jakie tematy społeczne chcecie podejmować?

Vogue przez wiele lat był mocno utożsamiany z czymś bardzo ekskluzywnym. Światem dla bardzo wąskiego grona osób uprzywilejowanych, w rozmiarze 0, pełnosprawnych. Kiedyś bardzo rzadko na łamach tego magazynu pokazywane były inne sylwetki. Odchodzimy od takiego bardzo wąskiego kanonu piękna, jaki był narzucany. Moda jest zmianą. Moda jest aspiracyjna, ale musi się zmieniać.
Ale wracając do tematów społecznych. Na najbliższej edycji konferencji chcemy się skupić bardziej na tematach społecznych – inkluzywności. Chcemy mówić o nowych młodych markach, które tworzą ubrania neutralne płciowo, które nie narzucają ograniczeń wieku, odchodzą od klasycznego ujęcia rozmiarów, czy podziałów na sezony. Zaprosiliśmy takich twórców jak Louis Rubi (LR3), marka MALO, projektant Rafał Świąder.

Inkluzywność na poziomie komunikacji i na poziomie podejścia do projektowania.
Chciałbym jeszcze wrócić do wpływu mody na środowisko. Co z poczuciem winy, związanej z zakupami nowych ubrań, konsumpcją, myślę, że to dotyka niektórych z nas?

Ja sama przeszłam taka przemianę. Mam bardzo dużo ubrań, jak mieszkałam w Nowym Jorku, to kupowałem ubrania, buty, czy torebki regularnie. Miałam swoje ulubione miejsca, gdzie nawet kilka razy w tygodniu chodziłam coś kupować, to były przede wszystkim rzeczy vintage. Ale robiłam to naprawdę w sposób kompulsywny. Miałam poczucia winy. Mogę powiedzieć, że jestem w pewnym sensie osobą uprzywilejowaną, że dzisiaj mogę sobie pozwolić, na to, że nie muszę kupować nowych ubrań. Przeszłam drogę od szaleństwa do minimalizmu.

Czy marki powinny chcieć przejść transformację, produkować bardziej odpowiedzialnie, po to też, aby po części zdjąć z nas poczucie winy przy zakupach?

Wiem do czego zmierzasz, ale zawsze muszę mówić – sprawdzam. To jest szalenie ważne! W ogóle wyłączanie myślenia w konsumpcji jakiejkolwiek. Jeżeli jesz i nie czujesz smaku. Jesz po prostu chipsa za chipsem i nie kontrolujesz tego ile ich zjadłeś.

Ale jednak mamy z tym problem. Z jednej strony wiemy, że są osoby, które nie mogą sobie pozwolić na luksus posiadania ubrań w nadmiarze. Z drugiej strony ta machina napędzania konsumpcji, szczególnie w mediach społecznościowych działa sprawnie. Czy uważasz, że powinniśmy ograniczyć promowania marek, które łamią prawa człowieka?

Niestety na każda osobę, która odmówi przyjedzie kolejna która z wielką przyjemnością wystąpi w roli influencerki. Mi jest zdecydowanie bliższy ruch de-influencingu. Zawsze ktoś się trafi kto nie ma żadnych skrupułów. Weźmy przykład marki Shein. Niedawno zabrali grupę influencerek i influencerów do Chin do fabryk i zrobili to wyjątkowo niefajnie. Wybrali dziewczyny plus-size, z mniej uprzywilejowanych środowisk, nie były to dziewczyny białe. Dla nich na pewno był to niezwykle atrakcyjny i trudny do zdobycia kontrakt. Na te dziewczyny wylał się straszny hejt. Uważam, że ktokolwiek podejmuje współpracę z marką powinien sprawdzić dokładnie pod czym się podpisuje i co promuje. Później będzie to godzić w wizerunek tej osoby. Uważam, że wtedy odpowiedzialność ciąży na tej osobie.

Czy zatem powinny nastać czasy, że będzie się odmawiało w mediach promocji nieetycznych marek?

Byłoby wspaniale. Uważam, że regulacja przestrzeni w mediach społecznościowych jest nam bardzo potrzebna. Nie tylko zalewają nas właśnie toksyczne ubrania, ale także toksyczne treści, które są często przykryte właśnie takim influencerskim polecaniem, bez refleksji i odpowiedzialności.

O czym usłyszymy na najbliższej konferencji Vogue?

Na pewno zapraszam na dwa panele, które poprowadzę. Pierwszy to: Ware your values czyli wartości wpisane w ubrania, który poprowadzę z Ayeshą Barenblat, założycielką organizacji non-profit Remake oraz Cameron Russell modelką i aktywistką oraz Aditi Mayer, fotografką i aktywistką klimatyczną. Porozmawiamy o zapewnieniu odpowiednich wartości i odpowiedzialności na każdy etapie produkcji. Kolejny panel, który poprowadzę będzie dotyczył problemu odpadów w branży mody. Porozmawiam o tym gdzie lądują nasze niepotrzebne ubrania. Moimi gośćmi będzie Matteo Ward założyciel start-upu modowego WRÅD, Liz Ricketts która zajmuje się m.in. problemem tekstylnych odpadów w Ghanie oraz Ann Runnel, założycielka Reverse Resource, która od 10 lat buduje gospodarkę obiegu zamkniętego w przemyśle modowym. Mamy szereg bardzo ciekawych tematów i wspaniałych gości. Także serdecznie zapraszam na konferencję.

Foto: Zuanna Krzątała, Vogue Paris – November 2019, autor

Global Fashion Summit dzień 2 – Chcemy produkować więcej ubrań, ale w zgodzie z naturą

Słyszymy z ust liderów firm odzieżowych i obuwniczych.

Czy to jest możliwe bez zmiany modelu mody?


Drugi dzień konferencji rozpoczął się mocnym wejściem. Otworzyli go przedstawiciele liderów branży. Oscar Garcia Macerias – CEO Inditex oraz Noel Kinder – Chief Sustainability Officer z Nike. Bycie liderem segmentu zobowiązuje, jak sam przyznał Noel. To od nich oczekuje się wyznaczania kierunku. Liderzy powinni sygnalizować zmiany dla branży, nie zawsze te pionierskie, ale na pewno te, które wywołują faktyczny efekt. Skala w transformacji ma fundamentalne znaczenie. To pod nich zmienia się cały łańcuch dostaw, dostosowują się dostawcy i partnerzy.

Panel z udziałem prezesa Inditex budził zrozumiałe emocje. Lider segmentu fast fashion, firma, która wymyśliła model łatwo dostępnej i przystępnej cenowo mody, jak go wówczas nazywano. Inidtex jest jedną z największych firm odzieżowych na świecie z obrotami za 2022 rok wynoszącymi 32,9 mld EUR. Coraz częściej też firmą krytykowaną za negatywny wpływ na środowisko.

Co zatem usłyszeliśmy. Firma stawia przede wszystkim na trzy obszary – filary strategii zrównoważonego rozwoju. Łagodzenie zmian (mitigation) – czyli wdrażanie zmian w zakresie transformacji materiałowej, wzrostu recyklingu i cyrkularności. Regeneracja ekosystemów (restoration), czyli szereg działań zapobiegających niszczeniu i regenerację naturalnych zasobów. Udział m.in. w projektach biodiversity pod egidą The Green Pact. Transformacja i kolaboracja w branży poprzez dostarczanie rozwijanych narzędzi i rozwiązań dla całego sektora. Prezes widzi rolę Iniditexu jako inkubatora i lidera gotowego do dzielenia się tworzonymi rozwiązaniami w zakresie zrównoważonego rozwoju. Do filarów działania, firma dodaje też inicjatywy dla drugiego obiegu ubrań (pilot właśnie trwa). Do tego innowacje w zakresie eliminacja mikro-plastiku, jak nowatorskie metody prania ubrań detergentem opracowany wspólnie z BASF, na etapie użytkowania przez konsumenta oraz technologią opracowaną na etapie produkcji. Tyle i aż tyle chciałoby się powiedzieć.

Aktywiści i organizacje nie usłyszały nic o planach zmniejszenia produkcji ubrań. Chcemy produkować więcej ubrań, ale w zgodzie z naturą – wydaje się wybrzmiewać z bardzo pewnie i merytorycznie poprowadzonego wystąpienia. Co znamienne przyjechał nie Sustainability Officer, a sam prezes firmy. Podkreślał wielokrotnie, że sustainability to nie dział, gdzieś w strukturach firmy, a element strategii na wszystkich szczeblach. Czy można dziwić się takiemu podejściu? Inditex w zeszły roku osiągnął 4,1 mld EUR zysku, zatem z finansowego punktu widzenia stary model działa bez zarzutu. Pomimo pandemii, inflacji, firma generuje znakomite wyniki. Nowe modele mody – jak chociażby drugi obieg w markach odzieżowych, nie stanowi istotnej części przychodów. W Patagoni oscyluje on w okolicy 1% udziału w całkowitej sprzedaży, najlepsi zbliżają się do 5% (ale kiedyś ecommerce też tyle stanowił!!). Co zatem z poza-finansowymi wskaźnikami, które firm zobligowane są raportować?

Organiczna bawełna, poliester z recyklingu i stopniowo postępująca nisko-emisyjna produkcja, nie przybliżą nas do realizacji założeń porozumienia paryskiego. Firmy analizujące wpływ rozwoju branży odzieżowej pozbawiają nas złudzeń. Utrzymanie obecnego modelu mody i wzrostów sprzedaży, nie doprowadzi nas do utrzymania trajektorii obniżania wzrostu ocieplenia do poziomu 1,5°C. Pomimo inicjatyw dekarbonizacji łańcucha dostaw.

A co mówili inni?

Nike od lat pokazuje szereg działań proekologicznych. Angażuje się we wdrażanie innowacyjnych materiałów powstających z recyklingu, rozwija drugi obieg dla butów coraz popularniejszy w Stanach Zjednoczonych, czy popularyzacja odnowy i naprawy obuwia np. robot do czyszczenia butów. Noel przypomina, że firma zawsze stawiała na innowacje, przede wszystkim tworząc najlepsze produkty dla sportowców. Teraz do tej misji w całej organizacji dodali nową część, najlepsze produkty dla sportowców i dla planety. Brzmi jak chwytliwe hasło nad fotelem prezesa firmy.

Przedstawiciel Nike przypomina, że to oni ponad 20 lat temu wprowadzali poliester z recyklingu, który wówczas wydawał się świetnym i innowacyjnym podejściem. Dzisiaj już nie. To materiał, który nie da się ponownie przetworzyć. Inna sprawa to, że trwa obecnie postępowanie, właśnie przeciwko Nike, że poliester tworzony w ten sposób nie ma uzasadnienia do nazywania go zrównoważonym i może być traktowane jako greenwashing. Poliester był tematem niezwykle ciekawych sesji równoległych, gdzie innowacyjne firmy szukają sposobu, na wyeliminowanie go z ubrań pod hasłami less fossil fuels more bio materials. To dobry sygnał.

Sam Noel przyznaje, że dzisiaj wymagana jest zmiana i już niedługo firma Nike ogłosi nowy innowacyjny materiał, który chce popularyzować. Czekamy z niecierpliwością. Firma przyznaje też, że nadal największym wyzwaniem w transformacji jest zakres 3 i tworzenie niskoemisyjnej produkcji. Mają na tym polu już pewne sukcesy, wdrażając standardy SBTi (Science Based Targets Indicators) dla kluczowych dostawców, wspierając transformację produkcji na zrównoważoną. Bo to właśnie zakres 3, czyli produkcja materiałów i ubrań odpowiada za nawet 90% powstających emisji gazów cieplarnianych, czy zanieczyszczenia wody. Trudno usłyszeć, że koniec jest już bliski.

Pomimo wielu deklaracji, mam wrażenie, że patrząc na działania innowacyjnej marki sportowego obuwia On, Nike jednak przespało innowacje. Brakuje ich w podejściu do eko-projektowania i zrównoważonej konstrukcji butów, co jest kluczowe dla gospodarki zamkniętej (patrz https://coztamoda.pl/2022/10/09/bieg-do-cyrkularnosci-ekologiczne-buty/). Lider może więcej, być może za 2 tygodnie zaskoczą nas ponownie.


Tak mało robimy, czy tak dużo jest do zrobienia?

Drugi dzień obfitował w bardziej merytoryczne dyskusje z udziałem szeroko reprezentowanych międzynarodowych instytucji, czy organizacji badających i wspierających transformację branży. Było sporo o fabrykach w Bangldeszu, Pakistanie, o dekarbonizacji, o innowacjach materiałowych, o budowaniu porozumień. Młodzi projektanci mówili o upcyklingu, wykorzystaniu deadstocku, czy koncepcji lokalnej produkcji i sourcingu. Słuchaliśmy o projektach, pilotach, które robią z dużymi markami. Ale piloty to nie jest już coś co interesuje chociażby fundusze inwestycyjne takie jak VC, które mogłyby wspierać innowacje. Dzisiaj potrzebujemy skali.

Przykład wykorzystania odpadów produkcyjnych

Zresztą to właśnie na panelu o inwestycjach padła chyba kluczowa teza z konferencji. Trudno jest znaleźć nowe modele mody wdrożone z sukcesem finansowym i na dużą skalę. Wyjątkiem są używane ubrania, ale tam rentowność bywa wyzwaniem i nie każdy model generuje pozytywny wynik. Przykład amerykańskiej innowacyjnej marki AllBirds, która rzuciła wyzwanie w podejściu do projektowania i zastosowanych materiałów w branży sportowej, po krótkiej euforii inwestorów, kurs zanurkował. Firma ma wyzwanie z osiąganiem rentowności i osiąganiu dalszych wzrostów. Dopóki nie ma nowych regulacji, a standardy pozafinansowe są jednak uzupełniającym miernikiem, wszystkie firmy na rynku oceniane są przede wszystkim przez pryzmat tych samych twardych wskaźników. Nadal warto dopingować firmy rzucające rękawice i podejmują wyzwanie. W przyszłości ta inwestycja być może wróci z wielokrotnością. Zwłaszcza jeśli zmienią się reguły gry.


Regulacje, podatki i ryzyka.

James Schaffer przedstawiciel firmy Worldly dostarczającej narzędzia informatyczne do analizy danych w łańcuch dostaw branży mody, stwierdza że, widzi małe postępy firm. Na co więc liczy? Na regulacje i podatki. James zakłada, że dopiero regulacje sprawią, że pewne nieodpowiedzialne praktyki staną się zabronione. Potencjalne podatki nakładane na sektor sprawią, że zyskamy wymagany kapitał do inwestycji. Dekarbonizacja, innowacyjne materiały, czy technologie do recyklingu to liczone w miliardach inwestycje. Obecni na konferencji przedstawiciele unijnych instytucji podkreślają, że najbliższe 2-3 lata będą kluczowe do ustanowienia nowych reguł.

Jest jeszcze jeden obszar, który nie wybrzmiał tak mocno, ale pojawiał się w pobocznych wątkach, a niedługo może przybrać na sile. To odwrócenie się konsumentów od niektórych marek. Ryzyko reputacji. Łatka nie ekologicznej firmy, dzisiaj nie zawsze jest brane pod uwagę przez firmy. Co ciekawe H&M jako jedna z niewielu firm, ma je oszacowane w swoim raporcie finansowym. Widać również to w działaniach firmy Shein. Po akcji boycot shein w Stanach Zjednoczonych, firmy która generuje ponad 35 mld $ obrotu, nagle podejmuje dramatyczną próbę budowania pozytywnego wizerunku i działań proekologicznych.

Tak mało robimy, czy tak dużo jest do zrobienia?

Być może jesteśmy u progu znaczącej zmiany branży i nadchodzącej kumulacji koniecznych działań po stronie firm, tylko jeszcze nie znamy efektu tych zdarzeń. Regulacje i nastroje konsumenckie nie miną, a nadchdzące tornado może zmienić układ sił na rynku. Zobaczymy za rok.

Ewa Polkowska, Przemek Feliga, Katarzyna Sowa-Lewandowska, Zuzanna Krzątała, Rafał Reif, Jowita Michniowska, Ewelina Antonowicz

Kolejny rok z rzędu niezmiernie cieszy duża reprezentacja z Polski: firm, aktywistów, mediów i ekspertów!

Foto: Autor

Global Fashion Summit dzień 1 – Luksus nie czuje się wywołany do tablicy

Ambition to action to motto tegorocznej edycji Global Fashion Summit w Kopenhadze, na którą zjeżdżają przedstawiciele większości dużych firm branży odzieżowej i obuwniczej. To już kolejna edycja tej imprezy, więc konkrety są ważniejsze niż deklaracje. Motto zobowiązuje. Nie dziwi, więc że prezeska GFA już od pierwszego wywiadu próbowała wyciągnąć deklaracje do konkretnych działań od firm z segmentu luksusowego. Z różnym skutkiem.

Branża luksusowa odnotowuje silne odbicie, a prognozy mówią o dalszym wzroście sektora. Liderzy umacniają pozycje, koncern LVMH jest niekwestionowanym numerem jeden. Chiny po zniesieniu ograniczeń ponownie stają się siłą napędową wzrostów, podobnie pozostałe rynki z Azji. Powstaje więc pytanie na ile dla klienta w Pekinie, Seulu, czy Tokio interesujące są cele zrównoważonego rozwoju marek luksusowych? Sądząc po słowach Antoine Arnault, syna założyciela koncernu LVMH, który gościł w pierwszym dniu konferencji – nie aż tak bardzo. Nikt przy kasie w przestrzeni ekskluzywnego butiku najwidocznej o to nie pyta.

To nie znaczy że koncern nic nie robi w obszarze zrównoważonego rozwoju. Dekarbonizacja, regeneracyjne rolnictwo i hodowla, ochrona ekosystemów to ważne cele zrównoważonych zmian dla firmy. Ale sam produkt, który przecież nie jest jednorazowym (disposible), to już odrębna sprawa.

Arnault tłumaczył też wcześnieszy brak gotowości przystąpienia LVMH do Green Pact, inicjatywy której inicjatorem był prezydent Emmanuel Macron i szef konkurencyjnego koncernu Kering (najgorzej). Jako główny powód podaje to, że sygnatariuszami były też marki z segmentu fast fashion jak chociażby H&M. My nie współdzielimy tych samych wartości co te firmy. Respektujemy zupełnie inne zasady, dodaje. Skąd tak duża rezerwa?

Unia Europejska w niedawno ogłoszonej strategii dla branży tekstylnej mówi dosłownie, że fast fashion ma być out of fashion. Wspólnota chce walczyć z jednorazowością i odpadem. Luksus jest więc spokojny. To przecież nie o nich. Nikt nie wyrzuca marynarki od Prady, butów Gucci, czy torebki Chanel. Mało tego luksus wrzucił 6 bieg. Ceny produktów stale rosną, a firmy dodatkowo inwestują w inne linie biznesowe podnoszące wartość marek, jak ekskluzywna biżuteria, wine & spirits, czy hotele. Czy sam produkt odzieżowy nie wymaga jednak innego podejścia? Wystarczy przyjrzeć się temu co realizuje od lat Stella McCartheny. W obszarze eko projektowania, tranformacji materiałowej, odejścia od surowców pochodzenia zwierzęcego, jest wiele do zrobienia. Nie wszyscy chcą podążać tą drogą. Być może nie muszą.

Antoine Arnault i Jonathan Anderson

Podobne głosy były słyszane ze strony globalnych koncernów w zeszłym roku jak chociażby od przedstawicieli marki Bottega Veneta, czy Mulberry gdzie pochodzenie i jakość skór oraz ponadczasowość produktów marki była najważniejsza. O odejściu od naturalnych skór nikt nie wspomniał.

Drugi z panelistów odnoszący sukcesy projektant Jonathan Anderson prowadzący własną markę i linię domu mody Loewe, wydaje się doskonale rozumieć strategię LVMH. Każdy kto ogladał serial House of dreams, wie jak perfekcyjnie biznesowo działa konglomerat założony w poprzednim wieku przez ojca Antoina. Sam Jonathan wspomina, że oceniając kandydatów do nagrody LVMH dla młodych projektantów widzi, że mają oni znacznie bardziej otwarte głowy i serca na temat cyrkularności i różnorodności. To nowe pokolenie, nowe podejście w uczelniach tworzy inne myślenie dla branży. Widać to chociażby na pokazach mody w Kopenhadze, czy Londynie. To ciągle nie jest jeszcze tzw. mainstream. A wymiana pokoleniowa widocznie jest jeszcze przed nami.


Jak zatem należy komunikować pozytywne cechy produktów tych marek, które jednak wdrażają zrównoważone wartości w strategii?

Kolejny z paneli dotyczył greenwashingu w komunikacji i pokazał, że nie ma prostych odpowiedzi. To czy marka może komunikować cechy produktu jako zrównoważone będzie wymagało odpowiednich działań firmy w wielu obszarach, a nie tylko w jednym. Dzisiaj ponad połowa badanych przez Unię tzw. eko produktów odzieżowych często nie spełniało nawet podstawowego z wymaganych cech, jak chociażby nisko emisyjnego materiału. Skoro powstaje zestaw reguł dla branży to bardzo dobrze, bo pomoże ustanowić jasne zasady dla wszystkich. Jak je zawrzeć w 15 sekundowym spocie reklamowym pyta przedstawiciel agencji marketingowej?

Nie da się. I od razu tłumaczy, że nie ma drogi na skróty. Zrównoważone wartości powinny być zaszyte w DNA marki i rozpisane na wiele nut. Nie da sie to zrobić jedną reklamą. Trzeba przenieść to co firma robi z tyłu, w łańcuchu dostaw, na front, ale mówiąc językiem marketingu i komunikacji. Dzisiejszy konsument staje się obywatelem, a produkt odnosi się do kontekstu społecznego i ekologicznego. To ważne stwierdzenie zmienia percepcję w myśleniu o sprzedaży i marketingu. Coraz częściej konsument, przepraszam, obywatel chciałby wiedzieć, czy produkt który kupuje nie szkodzi, lub nie powstał w sposób nieetyczny. Jesteśmy częścią zmieniajacej się rzeczywistości.

Na koniec pierwszego dnia trafiamy do Afryki tak jak tony niesprzedanych ubrań. Dosłownie to tam na wysypiskach, czy pustyniach trafiają niesprzedane rzeczy z bogatej północy. Na zeszłorocznej konferencji wiele się mówiło o targowisku w Ghanie. Dzisiaj wiemy, że dotyczy to też innych krajów Afryki. Tym razem przedstawiciele tych krajów walcząc o wizę dotarli do stolicy Danii, dodatkowo przywieźli próbki jakości ubrań zarzucanych Afrykę. Pokazali też szokujące zdjęcia ludzi pracujących na wysypiskach ubrań. Nie padły żadne wytłumaczenia. Nie mogły, poza deklaracją przedstawiciela instytucji europejskich o planowanym ograniczeniu eksportu odpadów tekstylnych poza UE. A co z tysiącami ubrań, które już tam są? Pełen emocji panel zamknął pierwszy dzień.

Na sesjach pobocznych pojawiło się kilka ciekawych rozwiązań: w obszarze odzyskiwania odpadu post-produkcyjnego w Bangladeszu, transparetności, czy popularyzacji usług naprawy, personalizacji ubrań w Uniqlo.

Jednak po pierwszym dniu pozostaje niedosyt. Ambition być może już jest, ale potrzebujemy więcej Action. Jutro też jest dzień.

Foto: Autor

Geopolityczny wymiar mody

Szef Marc O’Polo dla Financial Times mówi, że już od 2021 roku dla wybranych modeli ubrań firma rozpoczęła przenoszenie produkcji z Chin do Turcji i Portugalii. Podobne głosy słychać od przedstawicieli innych marek odzieżowych, jak ostatnio Mango, Dr Martens, czy ASOS. Czy właśnie nadchodzi deglobalizacja?

W 2021 roku, po dziennikarskim dochodzeniu, H&M zapowiedział, że do produkcji ubrań nie będzie wykorzystywał bawełny z regionu Xinjiang. Podobne głosy padały z ust przedstawicieli amerykańskich firm odzieżowych, które wcześniej korzystały z bawełny produkowanej właśnie w tamtym miejscu. Powodem są prześladowania mniejszości etnicznych Ujgurów, do jakich dochodzi w prowincji Xinjiang. Region ten jest niezwykle istotny dla światowej produkcji bawełny, odpowiada za 20% światowej produkcji. Po tym komunikacie marki, produkty H&M zniknęły na wiele miesięcy z chińskich platform online. Sama marka stała się przedmiotem bojkotu lokalnych przedstawicieli i konsumentów.

Napięcia geopolityczne, zerwane łańcuchy dostaw podczas trwającej ponad 2 lata pandemii, dotykają kolejne branże. Wojny handlowe, zagrożenie konfliktami zbrojnymi, pandemie stają się powoli częścią naszej rzeczywistości, również tej biznesowej. Jak uwzględniać te zjawiska w planowaniu aktywności firm?Jak przeprojektować łańcuchy dostaw i dostosować strategie zakupowe – to pytania, które zadają sobie szefowie wielu firm. Moda nie jest tu wyjątkiem.


Krótka historia globalizacji w modzie

Jeśli przyjrzymy się temu jak wygląda łańcuch dostaw w branży odzieżowej to przeważająca większość produkcji ubrań i obuwia jest ulokowana w Azji. Chiny to największym rynek pracy, który odpowiada wg. różnych szacunków za 40-50% globalnej produkcji ubrań. Inne kraje jak Indie, Bangladesz, czy Pakistan są istotnie mniejsze.

Marki modowe pod koniec lat 70-tych skorzystały z otwarcia Chin na współpracę gospodarczą i masowo lokowały produkcję ubrań w dalekiej Azji. Relokacja przyspieszyła po przystąpieniu Chin do organizacji wolnego handlu WTO w 2001 roku. A produkcja zaczęła obejmować również bardziej złożone i wymagające technologicznie ubrania. W przypadku marek amerykańskich globalizacja obrała nieco inny kierunek. To Meksyk lub kraje Ameryki Łacińskiej, stały się miejscem gdzie masowo zamykane w Ameryce fabryki przemysłu odzieżowego znajdowały nowe miejsca. Niskie koszty produkcji, niskie wymagania socjalne, otwarcie lokalnych władz pozwoliły zbudować niezwykle prężnie działający model. Model oparty w przeważającym stopniu na pracy ręcznej, umożliwił produkcję ubrań w niezwykle atrakcyjnej cenie. Ciekawym przykładem jest firma Levi’s. Na początku lat 2000-ych marka przeniosła produkcję do Chin osiągając poziom 20% całości zleceń. Następnie zdecydowała o jej relokacji bliżej Stanów Zjednoczonych, osiągając dzisiaj jej udział na poziomie mniej niż 1%.

Globalizacja trwająca przez ostatnie dekady przyczyniła się również do ukształtowania obecnych łańcuchów dostaw, powiązań i zależności firm oraz dynamicznego rozwoju dalekomorskiego transportu i logistyki. Fabryki w Azji zyskały agentów, współodpowiedzialnych za lokowanie produkcji od marek. A marki rozwinęły przedstawicielstwa w odległych krajach, które poza reprezentowaniem interesów firm, odpowiadały również za nadzór nad wykonywaniem zaleceń firm, w tym standardów bezpieczeństwa, często zbyt powierzchownie.

Gdy 2013 roku wydarzyła się katastrofa budowlana w Rana Plaza w Bangladeszu, naciski społeczne i zaangażowanych firm doprowadziły do podpisania porozumienia w sprawie bezpieczeństwa przeciwpożarowego i budowlanego dla fabryk produkcji ubrań zwanego ACCORD. To miało zapewniać poprawę warunków pracy w Bangladeszu. Podobne porozumienie powstało dla Pakistanu. Jednak odwrót od produkcji w tym kraju nie nastąpił. Wręcz przeciwnie Bangladesz słynący z bardzo taniej siły roboczej, stał się wiodącym miejscem zlecania produkcji ubrań. Dzisiaj to 6,5% globalnej produkcji ubrań, co stanowi aż 80% eksportu tego słabo rozwiniętego kraju.

Czy nearshoring jest rozwiązaniem?

Dla masowych producentów ubrań kluczowym czynnikiem przy lokowaniu produkcji jest połączenie jakości produktu i kosztów jego produkcji. Jakość to również sposób jego wykonania: odszycie, trzymanie rozmiarów dla tysięcy wzorów, zgodności z zatwierdzoną specyfikacją i terminowość realizacji zamówienia. Są to niezwykle ważne elementy procesu wyboru dostawcy/ fabryki. Stąd marki modowe lokując produkcję biorą pod uwagę również inne kraje niż azjatyckie. Dotyczy to również firm masowo produkujących ubrania. Mówimy tu o specjalizacji fabryk, gwarantujących odpowiednią jakość i powtarzalność. I tak na przykład jeansy, t-shirty często są szyte odpowiednio w Turcji i Portugalii.

W ostatnim czasie również koszty produkcji w Chinach istotnie wzrosły, wg Chińskiego Biura Statystycznego w latach 2013-2021 średnie wynagrodzenie w produkcji tekstylnej wzrosło aż dwukrotnie. Do tej złożonej układanki teraz dochodzą nowe czynniki: ryzyko geopolityczne i odpowiedzialność społeczna.

Czy lokalizacja produkcji bliżej miejsca zbytu nazywana nearshoring-iem istotnie się zwiększy? Bliskość rynku zbytu daje też krótszy czas dostawy, większą elastyczność, czy łatwość komunikacji. Moda zawsze obarczona była wyzwaniem dopasowania oferty do gustów i umiejętnością szybkiej reakcji firm. Znane w branży są szybkie dostawy lotnicze z Azji bo gorący trendy produkt nie może czekać 30 dni na transport morski. Nearshoring daje szereg korzyści. Ale ma też swoją cenę.

Firmy będą musiały przeanalizować strategie sourcingu. Przy planowaniu i lokowaniu produkcji konieczne będzie uwzględnienie nowych czynników ryzyka. Cena jest jednym z tych czynników, ale być może nie będzie już aż tak dominującym. Ale jak wycenić odpowiedzialność społeczną i przewidzieć prawdopodobieństwo wybuchu konfliktów?

Które firmy zdecydują się na odważniejszy ruch? Jak uwzględnić wrażliwość cenową konsumentów? Wreszcie jak to wpłynie na konkurencyjność firm europejskich, względem chińskich producentów ubrań, którzy stoją w zupełnie innej sytuacji. A przy potencjalnym exodusie europejskich firm zyskają nowe moce produkcyjne na rodzimym rynku.


Na niedawno zakończonej konferencji Impact CEE, gość honorowy czołowy ekonomista i autor bestselerów Nassim Nicholas Taleb w debacie o zmianach geopolitycznych stwierdził, że obserwujemy początek pewnego rodzaju deglobalizacji. Obejmuje ona proces tworzenia się oddzielnych bloków współdziałania pewnej grupy państw, reprezentujących wspólne interesy, wartości i zależności – zarówno te polityczne jak i gospodarcze. Jak zatem odnajdzie się w tym branża mody?

Obecna mapa mody, to podróż ubrań po całym świecie. Od produkcji materiału i ubrań, aż do sprzedaży w sklepie – to często tysiące kilometrów. Poza geopolitycznym wymiarem jest też ten środowiskowy, jak chociażby ślad węglowy. Niezwykle istotny. Do tego dochodzi wymiar społeczny – w samej Azji w branży odzieżowej pracuje ponad 60 milionów ludzi.

Czy trwająca transformacja branży daje szansę, na to, aby te wszystkie elementy połączyć w jedno rozwiązanie z pozytywnym skutkiem we wszystkich wymiarach: ekonomicznym, ekologicznym i społecznym?

Teraz jest ten moment.

Foto: I-stock

Fashion trips – Japonia cz.2

Tokio zaskakuje rozmiarem. To nie miasto, a prefektura łącząca 23 okręgi z populacją blisko 14 mln ludzi. To ogromne zaludnienie i różnorodność, w tym jednym z najbogatszych krajów na świecie.

Metropolia, która pozwala przyjrzeć się jak zmieniła się moda w ciągu ostatnich lat. Tradycyjny retail, czyli sklepy stacjonarne są nadal niezwykle ważne i wydają się być świetnym barometrem, zachodzących zmian. A idzie nowe.

Shibuya crossing

Inny wymiar luksusu

Japonia jest piątym największym importerem produktów luksusowych na świecie. To wynika z jednej strony z zamożności społeczeństwa, z drugiej strony z roli jaką ubiór pełni w kulturze, tradycji, czy w miejscu pracy. To także niezwykle silna pozycja europejskich marek luksusowych w świadomości azjatyckich konsumentów (poza Japonią europejskie marki są równie silnie pożądane w Korei Południowej, czy obecnie na najważniejszym rynku – Chinach).

Odwiedzając dzielnicę finansową – Ginzę widać to najlepiej. Pomiędzy biurowcami znajdują się sklepy wszystkich liczących się marek luksusowych i najstarszych w Tokio domów towarowych. Często są to flagowe butiki tych firm w Japonii. Podkreślają potęgę branży luksusowej. Przyciągają tokijczyków poszukujących wyrafinowanej klasyki. To właśnie tutaj pośród ciągnących się wieżowców, klasyczny garnitur, czy staranie dobrany zestaw biurowy jest właściwie kostiumem niż strojem. Mężczyźni, bez wyjątku w granatowych, czarnych lub szarych garniturach i białych koszulach. Krawat jest nadal na porządku dziennym. Kobiety w formalnych, eleganckich zestawach, więcej finezji, ale nadal wszystko stonowane i wywarzone. Odpowiednia torebka dopełnia całości. Dlatego próżno tu szukać luźnego podejścia do mody. Formal wear trzyma się mocno, a w okolicy wybór sklepów spełni wszystkie zachcianki.

Salon Louis Vuitton – Ginza

Jeśli wyrafinowana architektura i rozmach ma wskazywać pozycję marki na światowej mapie luksusu to w takich dzielnicach jak Ginza, Aoyama, czy na Omotesando Avenue, widać kto jest kim w branży. Louis Vuitton, Dior, Prada, Gucci. W tych miejscach można znaleźć prawdziwe perełki architektury – wizytówki marek luksusowych, podkreślających siłę koncernów za nimi stojących.
LVMH właśnie ogłosił rekordowe wyniki za 2022 rok – 79,2 mld EUR przychodów, przyprawia o zawrót głowy, z czego sama dywizja odzieżowa odpowiada za blisko 39 mld EUR. Prezes Bernard Arnault został najbogatszym człowiekiem na świecie, a konkurencja daleko w tyle. Drugi co do wielkości koncern modowy Kering osiągnął w tym samym czasie 20 mld EUR.

Flagowy salon Prady – Aoyama

Siła luksusu i układ sił na tym rynku, także dobrze podkreśla ilość butików tych firm. Sam Louis Vuitton w Tokio ma ich aż dwanaście, nawet po kilka w każdej dzielnicy. Wielkości imperium LVMH nie trudno zauważyć.

Poza rozmachem architektonicznym warto odwiedzić te miejsca, aby poznać perfekcyjnie zaprojektowany wystrój wnętrza i visual merchandising.
Jeśli do tego dodamy niezwykłą obsługę klienta serwowaną w Japonii, mamy tu zapełnione unikatowe doświadczenia zakupowe. Tego nie da się odtworzyć w e-commerce. A sam produkt? Mam wrażenie, że momentami jest już tylko dodatkiem, do siły marki, czy potęgi logo.

Flagowy showroom Dior – Omotesando Avenue

Kultowe, ale bardziej niszowe marki, czy lokalni projektanci znaleźli sobie miejsce w bardzie kameralnej części dzielnicy Ayoma. Tu można uciec od tłumów Ginzy. A pośród niższej zabudowy i zieleni, znajdują się chociażby showroom-y najbardziej kultowych japońskich projektantów jak Comme des Garçons, Yohji Yamamoto, Issey Miyake, czy SACAI. Widać tutaj większą finezję, odrębność marek, budowanych na innych wartościach i celach; ale też dużo mniejszą skalę działania i zasięg.

Vintage rośnie w siłę

Harajuku to dzielnica pełna inspiracji i najbardziej oryginalnej mody w Tokio. Jeśli uciekniemy z Omotesando Avenue w boczne uliczki, to zobaczymy gdzie bije serce streetwearu i mody vintage. W tej dzielnicy, powstawały najbardziej oryginalne koncepcje ulicznej mody w Japonii. Tutaj powstawały chociażby pierwsze sklepy kultowych japońskich marek streetwear-owych jak A Bathing Ape, czy Human Made. Sama okolica przyciąga młode i kreatywne towarzystwo, ciągle powstają nowe oryginalne sklepy i koncepcje jak drop-off point StockX (platformy aukcyjnej dla sneakersów i produktów luksusowych).

Luksusowy second hand – Harajuku

Poza streetwear-em to mekka dla fanów mody vintage. W labiryncie uliczek mieszczą się dziesiątki, czy nawet setki poukrywanych sklepów z używaną odzieżą. Trudno jest je nazwać lumpeksami. W zamożnym Tokio, używane ubrania pełnią zupełnie inną rolę. Sklepy second hand mają dużo bardziej wyselekcjonowaną ofertę ubrań z drugiej ręki. I chociaż wiele z nich oferuje ubrania w bardzo przystępnej cenie. To najbardziej liczy się oryginalność, pożądana marka, wybrany styl, czy okres powstania ubrania.

Rozpiętość oferty jest ogromna. Od marek premium, czy kultowych japońskich projektantów; do fantazyjnych kolorowych ubrań z lat 70-tych, czy 80-tych. Widać specjalizację sklepów, nie tylko ze względu na cenę, a styl czy autorski wybór. Mamy second handy z ubraniami sportowymi, stylem rockowym, hip-hopowym albo minimalizmem.


Shein obok Supreme

Spacerując po Harajuku widać, że komercja wkrada się do miejsc do niedawna zarezerwowanych tylko dla niszowych marek. Jakim zaskoczeniem może być to, że kilkaset metrów od sklepu kultowej mark Supreme, mieści się showroom Shein.

W Tokio mieszczą się dwa showroom-y chińskiego giganta. Można obejrzeć i przymierzyć ubrania ułożone w gotowe stylizacje w dwupoziomowym butiku. Zakupy możliwe są tylko online poprzez skanowanie kodu na zawieszce. Marka konsekwentnie stawia wyłącznie na e-commerce. Jest też miejsce z gotowym tłem na selfie, żeby wspierać aktywność w social mediach. Młodzi ludzie z zaciekawieniem przebierają przygotowane stylizacje. Ceny zawrotnie niskie, w materiałach dominuje bez zaskoczenia poliester. Czy tu jest klient dla tej marki?

Showroom Shein – Harajuku

To Uniqlo jest lokalnym liderem popularnego segmentu. W samej Japonii ma ponad 800 sklepów. A swoją niezwykle silną pozycje ma również w innych krajach, przede wszystkim w Azji. I choć od wielu lat konsekwentnie rośnie, to jednak Shein jest dzisiaj najwyżej wycenianą marką pochodzącą z Azji. Mimo, iż inne marki przez dziesięciolecia budowały swoje pozycje. Model oparty o ultra tanie produkty, ogromny wybór asortymentu, zintegrowany łańcuch dostaw wspierany zaawansowaną analityką, przy niestety braku transparentności przynosi na całym świecie oszałamiające efekty.

To niezwykle przewrotne, że gdy cała branża od kilku lat debatuje o tym jak uzdrowić ciemne strony sektora i rozwijać się w sposób znacznie bardziej zrównoważony, obok powstaje potężna firma, która robi coś dokładnie odwrotnego.


Czy przyglądając się sklepom i mapie handlu w Tokio można dostrzec zmiany zachodzące na światowym rynku mody? Na pewno. Wyrafinowany luksus, oryginalny vintage i niezwykle przystępny fast fashion – to najważniejsze obszary mody.

To nie znaczy, że nie ma tu innych marek, czy sklepów. Po prostu w tych trzech segmentach najbardziej widać siłę i dynamikę zachodzących zmian.

Świat po pandemii, z szalejącą inflacja, w trakcie spowolnienia gospodarczego i wojny. Jednocześnie w trakcie transformacji ekologicznej i cyfrowej. To tsunami zmian w tak wielu obszarach, które powoduje, że tylko silne i zwinne firmy potrafią najlepiej przejść przez ten trudny okres. Rynek się konsoliduje. Giganci luksusowej mody stają się co raz mocniejsi. Na drugim biegunie liderzy ultra Fast Fashion, często maskujący nieetyczne praktyki skutecznym marketingiem zagarniają popularny rynek. Gdzieś pomiędzy rosnąca potęga second handów i stylu vintage. Jak odnajduje się w tym wszystkim konsument?

Wiele osób zostało dotkniętych pogarszającą się sytuacją gospodarczą. Od kilku lat można obserwować ubożejącą w wielu krajach klasę średnią i kurczący się tzw. rozporządzalny dochód. Na drugim biegunie w szybko rozwijających się gospodarkach powiększa się grupa zamożnych. Tzw. new money często wybiera marki luksusowe, aby podkreślić swój status. Wreszczcie młode pokolenie. Dla wielu z nich liczy się indywidualizm i podkreślanie własnego stylu w modzie. Styl vintage staje się idealnym odzwierciedleniem ich potrzeb, a second hand ulubionem miejscem spotkań. Dla marek luksusowych to własne młodzi są aspirującą grupą dla najtańszych produktów, jak akcesoria, t-shirty, czy sneakersy; które świetnie łączone są z perełkami z second hand-ów.


Być może właśnie obserwujemy konsolidację branży, a jednocześnie swojego rodzaju polaryzację mody. W pewnym sensie moda zawsze była odbiciem zmian zachodzących na świecie – w gospodarce, kulturze, w społeczeństwie. Czy na lepsze?

Foto: Autor, tokyoweekender

Fashion trips – Japonia – cz.1

Świątynie handlu i luksusu obok świątyń shintō – Ikony współczesnej mody i inne spojrzenie na fast fashion – Kolorowy streetwear i ścisły formal wear.

Japońska moda stanowi tygiel, który trudno zaszufladkować. Zapraszam na modową podróż do kraju kwitnącej wiśni.

Japonia to trzecia najbogatsza gospodarka na świeci, piąty rynek odzieżowy i obuwniczy, o wartości przychodów na poziomie $89 mld (2023 rok). To także trzeci największy importer odzieży na świecie, gdzie udział marek luksusowych z Europy jest niezwykle duży. 
Kraj ten jest tak różny kulturowo od Europy, czy Stanów Zjednoczonych. A okazja do jego odwiedzenia, pojawiła się ponownie dopiero w listopadzie 2022, gdy po pandemii ponownie otworzył się dla turystów. Jak zatem wygląda sektor mody na jednym z najważniejszych światowych rynków?

Dom handlowy – Mitsukoshi. Chuo City – Tokio

Kultowi projektanci

Wkład do kanonu światowej mody Japonia zawdzięcza szczególnie kilku wybitnym projektantom z pokolenia powojennego. To Rei Kawakubo (marka Comme des Garçons), Yohji Yamamoto (własna marka i marka Y3 tworzona wspólnie z Adidas), Kenzo Takada (Marka Kenzo) oraz Issey Miyake (działający pod własną marką). To właśnie ta pierwsza trójka na początku lat 80-tych przenosząc się do Paryża wprowadziła na światowe wybiegi nowy wymiar mody. Był on zupełnie inny od obowiązujących wówczas kanonów piękna, serwowanego przez duże domy mody w Paryżu. Innowacyjne podejście do projektowania, koncepcje takie jak dekonstrukcja i modernizm zaskoczyły obserwatorów tego rynku. Kolor czarny będący znakiem rozpoznawczym Rei czy Yohji, staje się modnym i coraz chętniej wybieranym spośród osób szukających wyrafinowanego minimalizmu. Nieco inne, ale równie innowacyjne projekty charakteryzowały Issey Miyake. Jego podejście do konstrukcji ubrań, z wyrafinowanymi wzorami geometrycznymi, wyraźną paletą kolorystyczną tworzyły z ubrań niemal obiekty sztuki. Lata 80-te i 90-te utorowały im drogę od osiągnięcia światowego sukcesu i zbudowania niezwykle charakterystycznego stylu. Po latach Ci twórcy i ich marki nadal doskonale funkcjonują. Ich wpływ na sektor mody i inspiracje dla kolejnych pokoleń są nadal niezwykle silne.

Również w obszarze biznesowym.

Butik Yōji Yamamoto – Aoyama

Marka Kenzo obecnie należy do imperium LVMH. Comme des Garçons jest niezależną firmą, wraz z powiązanymi liniami generuje $320 mln przychodów. W grupie jest również inna kultowa marka i projektant Junya Watanabe. A Rei wraz z mężem Adrianem Joff-em zaangażowanani są w szereg nowatorskich inicjatyw jak np. sieć domów handlowych Dover Street Market. Ich architektura przypomina bardziej muzea sztuki nowoczesnej, niż sklepy, a cel? Promocja nowych marek i młodych innowacyjnych projektantów.

Butik Comme des Garçons – Aoyama

Niezwykłe butiki tych twórców znajdują się w modnej dzielnicy Tokio Aoyama. Każdy sklep to kwintesencja DNA marki – począwszy od architektury budynków, wystroju wnętrza, prezentacji produktów, czy wystylizowanej obsługi. Wizyta w tych sklepach to prawdziwa uczta dla sympatyków wyrafinowanej estetyki. Ich produkty ciągle przyciągają rzesze wiernych fanów z Japonii i całego świata.

Wielu młodych projektantów tworzących nowe japońskie marki jak Sacai, White Mountaineering, zaczynało swoją karierę u któregoś z nich na stażu. W ich kolekcjach można dostrzec, to jak czerpią z dziedzictwa mistrzów, kontynuując kolejny rozdział współczesnej japońskiej mody.

Album Rei Kawakubo Comme des Garçons – Andrew Bolton

Inne spojrzenie na fast fashion

W segmencie popularnym największą japońską firmą odzieżową jest Fast Retailing właściciel marki Uniqlo. To trzecia największa firma na świecie w tym segmencie odzieżowym, po grupie Inditex i H&M, z przychodami na poziomie $17 mld i blisko 2400 sklepami. Założyciel firmy Tadashi Yanai to niezwykle barwna i wpływowa postać w Japonii. Miliarder, aktywista i filantrop. To on powiedział słynne zdanie, że “firma bez duszy jest niczym”. Tadashi słynie nie tylko z cytowanych szeroko wypowiedzi, ale również z indywidualnego podejścia do rozwoju firmy. Przykłada on niezwykłą wagę do dbania o właściwą kulturę korporacyjną i zasady obowiązujące w firmie, czy wspierania młodych talentów.
Sklepy Uniqlo widać na każdej ulicy Tokio, nawet w pasażach handlowych w metrze. A flagowe sklepy jak ten w dzielnicy Harajuku to przestrzeń pełne mangi i szalonych wizualizacji. Poza dedykowaną, specjalną ofertą ubrań, znajduje się tu także stanowisko do personalizacji t-shirtów i miejsce, gdzie można oddać swoje niepotrzebne ubrania.

Salon Uniqlo – Harajuku

Jednak filozofia marki, charakter produktów, nie przystaje do podobnych marek z tego popularnego segmentu. Uniqlo stawia na funkcjonalność, nowoczesność i prostotę ubrań, inwestując przy tym w innowacyjne materiały. Oferta pokrywa przede wszystkim podstawowe potrzeby naszej garderoby. Te tzw. Basic-i stanowią podstawową część oferty, dostępną w bardzo wielu wzorach i kolorach. Produkty oparte o trendy to przede wszystkim krótkie serie tematyczne. Obejmują chociażby: licencje z mangą, popularnymi gwiazdami muzycznymi J-Pop, czy filmem (jak ostatnio np. “Między słowami” – Sofii Coppoli). Do tego dochodzą liczne kolaboracje ze znanymi projektantami lub osobowościami jak Pharrell Williams, czy JW Anderson. Filozofia marki – LifeWear, jest widoczna w każdym aspekcie działania firmy.

Mimo, iż w kraju obecne są inne marki popularne to jednak Uniqlo ma rzesze wiernych lokalnych konsumentów. Typowa oferta Zary, nie przystaje do tego jak tradycyjnie ubierają się Japończycy.


Nieszablonowy Streetwear

Kolejnym segmentem mody z którego słynie Japonia to streaetwear. Mimo iż został wykreowany i osadzony w kulturze amerykańskiej, to jednak Japończykom udało się stworzyć niezwykle udany lokalny odłam. Kulturowo czerpiący garściami z amerykańskich wzorów, ale rozwijany w oparciu o japońskie podejście do projektowania. Wciągająca opowieść marki, młodzieżowe wartości, nieszablonowy design, mocne wzory graficzne i wyraźnie zaakcentowane logo, czy oryginalnie zaprojektowane sklepy.

Sklep A Bathing ApeHarajuku

A Bathing Ape, Human Made utworzone przez DJ-a i projektanta Nigo; Undercover, NEIGHBORHOOD, czy KAPITAL, to marki mające rzesze fanów na całym świecie. To one stanowią dzisiaj kwintesencję japońskiego streetwearu-u.

Widać w nich inspiracje z amerykańskiej kultury: pop-art-u, hip-hop-u, skateboard-u, czy po prostu ulicy w Nowym Jorku i Los Angeles. Jednak ich twórcy dodali szczyptę japońskiej estetyki, dbałości o szczegóły, czy jakości wykonania. To dało mieszankę budzącą ogromne zainteresowanie tymi markami, które również poza Japonią zyskały pozycję kultowych.

Sklep Human Made – Kjoto

Największa z nich A Bathing Ape stała się własnością holdingu z Hong-Kongu i ma już 19 lokalizacji – od Tokio po Los Angeles. Rozmach spowodował iż w ostatnich latach marka straciła część “świeżości” i unikatowości. A sam założyciel marki Nigo opuścił ją, skupiając się na rozwoju marki Human Made, kolaboracji z globalnymi graczami jak adidas, czy współpracy z Pharrell-em Williams-em. Ich wspólny projekt to marka Billionaire Boys Club.


Perfekcjonizm japońskiego denimu

Ciekawym przykładem amerykańskiego wpływu na modę, a dopracowanym w Japonii do perfekcji jest denim. Niebieski materiał i kultowe jeansy do Japonii przywędrowały po drugiej wojnie światowej, razem z amerykańskimi żołnierzami. Najpierw sprowadzano masowo amerykańskie jeans, by stopniowo zacząć je produkować lokalnie. Jednym z powodów był spadek jakości amerykańskich jeansów, które zaczęto produkować w masowych ilościach, przez co zatraciły swoje charakterystyczne cechy i jakość pierwowzoru. Zrezygnowano z charakterystycznego wykończenia nogawki – selvege. Zaczęto używać gorszej jakościowo bawełny i “odchudzono” materiał. Często usuwano charakterystyczną skórzaną łatkę nad kieszenią (patch), czy mocne nity (rivets). Japończycy nie mogli tego wybaczyć i wzięli sprawy w swoje ręce. Postanowili przywrócić charakter i jakość coraz bardziej pożądanemu lokalnie produktowi. I tak w mieście Kojima powstały pierwsze japońskie jeansy Big John, marka do dziś działająca i kultowa dla denim-head-ów.

Obecnie przemysł jeansowy to duży sektor mody i bardzo szeroka oferta wielu japońskich producentów. Od popularnych takich jak Edwin, czy Evisu, do bardziej niszowych (Pure Blue Japan, Iron Heart), czy wręcz artystycznych (Momotaro, Samurai Jeans). Dla tych artystycznych marek produkcja jeansów odbywa się przy wykorzystaniu tradycyjnej techniki, używa się wyłącznie wysokiej jakości bawełny, a dbałość o szczegóły osiąga poziom niemal mistycyzmu. Same patche-e to odrębna dziedzina wyszukanego designu i kunsztu artystycznego.

Patch – Momotaro Jeans

Japoński denim charakteryzuje się przede wszystkim wysokiej jakości materiałem, jeansy wykonywane są najczęściej z surowego denimu i wykończone specjalną tasiemką na łączeniu nogawek to tzw. selvege denim. Na świecie uznawany jest on za jeden z najlepszych i najbardziej wytrzymałych. Próżno szukać podobnej jakości w popularnych sieciówkach. Materiał użyty do produkcji jeansów musi mieć odpowiednią gramaturę gwarantującą wysoką wytrzymałość. Wagę jeansów zwykle podaje się w uncjach – oz, to najcześciej od 10 oz do 20 oz (skrajne przypadki dla odważnych :), najpopularniejszy to 12.5 oz. Wiele modnych, czy luksusowych marek europejskich i amerykańskich specjalizujących się w denimie jak A.P.C., Acne Studios, Nudie Jeans, czy Saint Laurent inspiruje się japońskimi markami jeansów. Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło.


Buty sportowe, które stworzyły Nike

Powojenna historia Japonii, w tym rozwój lokalnego przemysłu jest niezwykle związana z amerykańską gospodarką, ale też wpływami kulturowymi. Dotyczy to wielu branży, a moda ma tutaj niezwykle miejsce. Tak rozwijał się lokalny denim, streetwear, czy marki inspirujące się historią i strojami rdzennych mieszkańców Stanów Zjednoczonych jak chociażby marka Visvim. Ale jest przypadek kiedy inspiracje zadziałały w drugą stronę i powędrowały za ocean.
Japonia ma niezwykły udział w rozwoju największej na świecie marki sportowej Nike.
Marka powstała pod silnym wpływem kultowej japońskiej marki sportowej Onitsuka Tiger – obecnie jest częścią Asics Corporation. Świetnie opisane to jest w książce założyciela marki Nike – Phila Knighta – Sztuka Zwycięstwa.

MEXICO 66
Onitsuka Tiger – model Mexico 66

Asics to marka, której historia powstała przede wszystkim wokół butów do biegania. Phil swoją karierę biznesową zaczynał sprzedając ich trampki w Stanach Zjednoczonych zanim postanowił zbudować własną markę. A Nike swoją podróż do lidera obuwia sportowego zaczynało właśnie od butów do biegania. Obecnie marka Onitsuka Tiger, jest lifestylowa linią butów inspirowaną kultowymi modelami z lat 60-tych, czy 70-tych. A sam Asics jest czwartą marką na świecie w segmencie obuwia sportowego mając obecnie około 2% udziału w globalnym rynku. Tymczasem Nike od produkcji butów do biegania, stał się globalnym liderem sprzedaży obuwia i odzieży sportowej. W samym segmencie obuwia sportowego osiągnął dominującą pozycję na rynku, jego udział wynosi 30% światowej sprzedaży.

Kolejną kultową japońską marką butów sportowych jest Mizuno. Marka ma jeszcze starsze tradycje, bo powstała przed drugą wojną światową. Jednak firma specjalizuje się w obuwiu do uprawiania bardziej specjalistycznych dziedzin sportu. Są to baseball, golf, sporty halowe, czy lekkoatletyka. W każdej z tych dziedzin Mizuno ma niezwykle silną pozycję.


Wpływ wojny, siła oddziaływania amerykańskiej kultury. Z drugiej strony niezwykłe przywiązanie do tradycji, wyczucie estetyki, perfekcjonizm i dbałość o szczegóły, uczyniły Japonię ważnym ośrodkiem na światowej mapie branży mody. Niezwykle fascynującym i zarazem tak innym niż te, które znamy.

Foto: Autor, Momotaro Jeans, Asics

Jak wygląda mapa mody i handlu Tokio – zapraszam na część 2 – wkrótce!

Jak wygląda moda w Los Angeles w Stanach Zjednoczonych https://coztamoda.pl/2020/04/21/w-trasie-moda-w-miescie-aniolow/

Zaangażowany społecznie pokaz mody, którego ‘nie było’. Jak The Yes Men biorą na celownik branżę mody.

16 stycznia 17:30 – Mitte modna dzielnica Berlina. Za chwilę zacznie się pokaz mody w ramach Berlin Fashion Week. Tłum ultra-orginalnie ubranych ludzi czeka na pokaz giganta odzieży sportowej i lifestyle. Adidas ma pokazać kolekcję Reality Wear.

Zapowiedź mówi o kolekcji zaangażowanej społecznie – inspirowanej warunkami pracy w fabrykach w Bangladeszu. Ubrania na pokazie miały być noszone przez 6 miesięcy przez pracowników fabryk. Ma to pokazać ich trudne doświadczenia, ale przede wszystkim zapowiadać zmianę kierunku strategii firmy w zakresie praw człowieka i warunków pracy. Na pokazie rozdawany jest manifest firmy, podpisany przez właśnie ogłoszoną co-CEO byłą pracownicę i szefa związków jednej z fabryk z Bangladeszu. Brzmi radykalnie? Tak. Dalej jest już sam pokaz – bardzo mocny zaangażowany społecznie. Oglądamy pokaz ubrań adidasa, poprzerabianych, dość radykalnie wystylizowanych, okraszonych hasłami wspierającymi prawa pracowników. Całość ma kształt performance-u bardziej niż pokazu mody (czytaj: czołgająca się, pozująca na przepracowaną szwaczkę modelka). Ale jesteśmy w Berlinie! Zaskoczona widownia, reaguje gromkimi brawami. Jest sensacja. Jest rewolucja!

Czy napewno?


Zeszły rok nie był dobry dla giganta odzieży sportowej. Najpierw trwający miesiącami kryzys wizerunkowy z gwiazdą hip-hopu Ye (dawniej Kanye West). Współpraca została definitywnie zakończona po serii antysemickich wypowiedzi rapera, który od lat słynął z kontrowersyjnych zachowań. Jednak długo uchodziły mu na sucho. Wreszcie afera wokół strojów na mistrzostwa świata, gdzie zestawiono cenę sprzedaży dedykowanych kolekcji i stawek jakie otrzymywali pracownicy fabryk w Bangladeszu. Szokująco niskie i niesprawiedliwe? Tak. Do tego problem z wywiązaniem się z płatnościami za złożone, czy odwołane zamówienia w trakcie pandemii. To dotyczyło zresztą wielu firm.

Ze smutkiem można stwierdzić, że dla wytrawnych znawców branży odzieżowej, czy poszukiwaczy prawdy jak działa przemysł odzieżowy, to nic nowego. Niskie stawki, złe warunki pracy, praca na wielogodzinnych zmianach i przymuszanie do jej wykonywania, są problemem znanym od lat. Napiętnowanym przez organizacje takie jak Clean Clothes Campaign czy Fashion Revolution. Dla wielu znana jest historia katastrofy budowlanej w Rana Plaza w Bangladeszu. Jednak o ile standardy pracy i bezpieczeństwa pracy w ramach porozumienia ACCORD w Bangladeszu uregulowano, to płace i warunki pracy nie specjalnie są w centrum działań wielu firm. Nawet tych, co w ramach tzw. zrównoważonych strategii, ma wiele różnych punktów działania i planów. Prawa pracowników – to nie przebijaja się z równą siłą, co inne inicjatywy.

Zatem trudno się dziwić, że wydarzenie w Berlinie wywołało takie poruszenie. Wreszcie, ktoś chce realnej zmiany. Sprawy społecznie staną się w samym centrum działania firmy.

Świeżo powołany od nowego roku CEO adidas-a Bjørn Gulden, który dołączył do firmy przechodząc z Pumy, miał zapowiedzieć nowe rozdanie. Więc, tak odważny pokaz mody, mógł być takim manifestem.

Euforia trwała do czasu.

Już w ciągu dnia dochodziło w prasie do komentarzy w zakresie nowo powołanego co-CEO z Bangladeszu, że to jest nieprawdziwa informacja. Chwilę po pokazie The Guardian publikuje artykuł. https://www.theguardian.com/fashion/2023/jan/16/berlin-fashion-spoof-causes-chaos-as-adidas-denies-involvement

To nie adidas organizował słynny pokaz. To akcja społeczna / prowokacja, czy happening znanej z podobnych działań The Yes Men, wraz ze wsparciem innych organizacji, którzy podszyli się pod znaną markę. Zrobili własny pokaz, taki jaki chcieliby, aby powstał. Adidas odcina się od wydarzenia.

The Yes Men, robiło już podobne aktywistyczne działania, atakując duże korporacje i ujawniając, nagłaśniając ich nieetyczne praktyki czy manipulacje. Powstał nawet film o słynnym kolektywie – polski tytuł: Yes Meni naprawiają świat. Tym razem trafiło na adidasa. Mogło równie dobrze na każdą inna firmę z tej branży. Bo problem jest realny i powszechny. Czy naprawią świat mody?

Wieczorem czytając artykuł w The Guardian, popijając niemieckie piwo, po wypiekach jakie miałem wracając z pokazu, poczułem się, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.

Ja naprawdę wierzyłem w tą deklarację. Chciałem wierzyć.

Myślałem, że o to właśnie, następuję długo wyczekiwana zmiana. Pewnie nie byłem sam w tym myśleniu, patrząc po reakcjach zaproszonych na pokaz, przedstawicieli branży, infduencerów czy dziennikarzy.

Co teraz?


The Yes Men wsadzili kij w mrowisko, w idealnym czasie i miejscu. Jak zachowa się firma, branża, środowisko? Czy to wydarzenie, trzeba przyznać przeprowadzone z dużym rozmachem i sprawnością organizacyjną, choć łamiąc wiele zasad i prawo w wielu przypadkach; coś zmieni?

Najbliższe tygodnie pokażą, czy będziemy świadkami, jednorazowej akcji, czy rachunku sumienia. Bo mimo, iż nie da się wszystkiego zmienić z dnia na dzień. To można to zainicjować.

Impossible is nothing!

Tak powiedział prowadzący pokaz, udający przedstawiciela adidasa, parafrazując słynne hasło giganta odzieży sportowej; przekonując nas, że to się wydarzy.

Już raz w to uwierzyliśmy.

Foto: Rafał Reif