Geopolityczny wymiar mody

Szef Marc O’Polo dla Financial Times mówi, że już od 2021 roku dla wybranych modeli ubrań firma rozpoczęła przenoszenie produkcji z Chin do Turcji i Portugalii. Podobne głosy słychać od przedstawicieli innych marek odzieżowych, jak ostatnio Mango, Dr Martens, czy ASOS. Czy właśnie nadchodzi deglobalizacja?

W 2021 roku, po dziennikarskim dochodzeniu, H&M zapowiedział, że do produkcji ubrań nie będzie wykorzystywał bawełny z regionu Xinjiang. Podobne głosy padały z ust przedstawicieli amerykańskich firm odzieżowych, które wcześniej korzystały z bawełny produkowanej właśnie w tamtym miejscu. Powodem są prześladowania mniejszości etnicznych Ujgurów, do jakich dochodzi w prowincji Xinjiang. Region ten jest niezwykle istotny dla światowej produkcji bawełny, odpowiada za 20% światowej produkcji. Po tym komunikacie marki, produkty H&M zniknęły na wiele miesięcy z chińskich platform online. Sama marka stała się przedmiotem bojkotu lokalnych przedstawicieli i konsumentów.

Napięcia geopolityczne, zerwane łańcuchy dostaw podczas trwającej ponad 2 lata pandemii, dotykają kolejne branże. Wojny handlowe, zagrożenie konfliktami zbrojnymi, pandemie stają się powoli częścią naszej rzeczywistości, również tej biznesowej. Jak uwzględniać te zjawiska w planowaniu aktywności firm?Jak przeprojektować łańcuchy dostaw i dostosować strategie zakupowe – to pytania, które zadają sobie szefowie wielu firm. Moda nie jest tu wyjątkiem.


Krótka historia globalizacji w modzie

Jeśli przyjrzymy się temu jak wygląda łańcuch dostaw w branży odzieżowej to przeważająca większość produkcji ubrań i obuwia jest ulokowana w Azji. Chiny to największym rynek pracy, który odpowiada wg. różnych szacunków za 40-50% globalnej produkcji ubrań. Inne kraje jak Indie, Bangladesz, czy Pakistan są istotnie mniejsze.

Marki modowe pod koniec lat 70-tych skorzystały z otwarcia Chin na współpracę gospodarczą i masowo lokowały produkcję ubrań w dalekiej Azji. Relokacja przyspieszyła po przystąpieniu Chin do organizacji wolnego handlu WTO w 2001 roku. A produkcja zaczęła obejmować również bardziej złożone i wymagające technologicznie ubrania. W przypadku marek amerykańskich globalizacja obrała nieco inny kierunek. To Meksyk lub kraje Ameryki Łacińskiej, stały się miejscem gdzie masowo zamykane w Ameryce fabryki przemysłu odzieżowego znajdowały nowe miejsca. Niskie koszty produkcji, niskie wymagania socjalne, otwarcie lokalnych władz pozwoliły zbudować niezwykle prężnie działający model. Model oparty w przeważającym stopniu na pracy ręcznej, umożliwił produkcję ubrań w niezwykle atrakcyjnej cenie. Ciekawym przykładem jest firma Levi’s. Na początku lat 2000-ych marka przeniosła produkcję do Chin osiągając poziom 20% całości zleceń. Następnie zdecydowała o jej relokacji bliżej Stanów Zjednoczonych, osiągając dzisiaj jej udział na poziomie mniej niż 1%.

Globalizacja trwająca przez ostatnie dekady przyczyniła się również do ukształtowania obecnych łańcuchów dostaw, powiązań i zależności firm oraz dynamicznego rozwoju dalekomorskiego transportu i logistyki. Fabryki w Azji zyskały agentów, współodpowiedzialnych za lokowanie produkcji od marek. A marki rozwinęły przedstawicielstwa w odległych krajach, które poza reprezentowaniem interesów firm, odpowiadały również za nadzór nad wykonywaniem zaleceń firm, w tym standardów bezpieczeństwa, często zbyt powierzchownie.

Gdy 2013 roku wydarzyła się katastrofa budowlana w Rana Plaza w Bangladeszu, naciski społeczne i zaangażowanych firm doprowadziły do podpisania porozumienia w sprawie bezpieczeństwa przeciwpożarowego i budowlanego dla fabryk produkcji ubrań zwanego ACCORD. To miało zapewniać poprawę warunków pracy w Bangladeszu. Podobne porozumienie powstało dla Pakistanu. Jednak odwrót od produkcji w tym kraju nie nastąpił. Wręcz przeciwnie Bangladesz słynący z bardzo taniej siły roboczej, stał się wiodącym miejscem zlecania produkcji ubrań. Dzisiaj to 6,5% globalnej produkcji ubrań, co stanowi aż 80% eksportu tego słabo rozwiniętego kraju.

Czy nearshoring jest rozwiązaniem?

Dla masowych producentów ubrań kluczowym czynnikiem przy lokowaniu produkcji jest połączenie jakości produktu i kosztów jego produkcji. Jakość to również sposób jego wykonania: odszycie, trzymanie rozmiarów dla tysięcy wzorów, zgodności z zatwierdzoną specyfikacją i terminowość realizacji zamówienia. Są to niezwykle ważne elementy procesu wyboru dostawcy/ fabryki. Stąd marki modowe lokując produkcję biorą pod uwagę również inne kraje niż azjatyckie. Dotyczy to również firm masowo produkujących ubrania. Mówimy tu o specjalizacji fabryk, gwarantujących odpowiednią jakość i powtarzalność. I tak na przykład jeansy, t-shirty często są szyte odpowiednio w Turcji i Portugalii.

W ostatnim czasie również koszty produkcji w Chinach istotnie wzrosły, wg Chińskiego Biura Statystycznego w latach 2013-2021 średnie wynagrodzenie w produkcji tekstylnej wzrosło aż dwukrotnie. Do tej złożonej układanki teraz dochodzą nowe czynniki: ryzyko geopolityczne i odpowiedzialność społeczna.

Czy lokalizacja produkcji bliżej miejsca zbytu nazywana nearshoring-iem istotnie się zwiększy? Bliskość rynku zbytu daje też krótszy czas dostawy, większą elastyczność, czy łatwość komunikacji. Moda zawsze obarczona była wyzwaniem dopasowania oferty do gustów i umiejętnością szybkiej reakcji firm. Znane w branży są szybkie dostawy lotnicze z Azji bo gorący trendy produkt nie może czekać 30 dni na transport morski. Nearshoring daje szereg korzyści. Ale ma też swoją cenę.

Firmy będą musiały przeanalizować strategie sourcingu. Przy planowaniu i lokowaniu produkcji konieczne będzie uwzględnienie nowych czynników ryzyka. Cena jest jednym z tych czynników, ale być może nie będzie już aż tak dominującym. Ale jak wycenić odpowiedzialność społeczną i przewidzieć prawdopodobieństwo wybuchu konfliktów?

Które firmy zdecydują się na odważniejszy ruch? Jak uwzględnić wrażliwość cenową konsumentów? Wreszcie jak to wpłynie na konkurencyjność firm europejskich, względem chińskich producentów ubrań, którzy stoją w zupełnie innej sytuacji. A przy potencjalnym exodusie europejskich firm zyskają nowe moce produkcyjne na rodzimym rynku.


Na niedawno zakończonej konferencji Impact CEE, gość honorowy czołowy ekonomista i autor bestselerów Nassim Nicholas Taleb w debacie o zmianach geopolitycznych stwierdził, że obserwujemy początek pewnego rodzaju deglobalizacji. Obejmuje ona proces tworzenia się oddzielnych bloków współdziałania pewnej grupy państw, reprezentujących wspólne interesy, wartości i zależności – zarówno te polityczne jak i gospodarcze. Jak zatem odnajdzie się w tym branża mody?

Obecna mapa mody, to podróż ubrań po całym świecie. Od produkcji materiału i ubrań, aż do sprzedaży w sklepie – to często tysiące kilometrów. Poza geopolitycznym wymiarem jest też ten środowiskowy, jak chociażby ślad węglowy. Niezwykle istotny. Do tego dochodzi wymiar społeczny – w samej Azji w branży odzieżowej pracuje ponad 60 milionów ludzi.

Czy trwająca transformacja branży daje szansę, na to, aby te wszystkie elementy połączyć w jedno rozwiązanie z pozytywnym skutkiem we wszystkich wymiarach: ekonomicznym, ekologicznym i społecznym?

Teraz jest ten moment.

Foto: I-stock

Fashion trips – Japonia cz.2

Tokio zaskakuje rozmiarem. To nie miasto, a prefektura łącząca 23 okręgi z populacją blisko 14 mln ludzi. To ogromne zaludnienie i różnorodność, w tym jednym z najbogatszych krajów na świecie.

Metropolia, która pozwala przyjrzeć się jak zmieniła się moda w ciągu ostatnich lat. Tradycyjny retail, czyli sklepy stacjonarne są nadal niezwykle ważne i wydają się być świetnym barometrem, zachodzących zmian. A idzie nowe.

Shibuya crossing

Inny wymiar luksusu

Japonia jest piątym największym importerem produktów luksusowych na świecie. To wynika z jednej strony z zamożności społeczeństwa, z drugiej strony z roli jaką ubiór pełni w kulturze, tradycji, czy w miejscu pracy. To także niezwykle silna pozycja europejskich marek luksusowych w świadomości azjatyckich konsumentów (poza Japonią europejskie marki są równie silnie pożądane w Korei Południowej, czy obecnie na najważniejszym rynku – Chinach).

Odwiedzając dzielnicę finansową – Ginzę widać to najlepiej. Pomiędzy biurowcami znajdują się sklepy wszystkich liczących się marek luksusowych i najstarszych w Tokio domów towarowych. Często są to flagowe butiki tych firm w Japonii. Podkreślają potęgę branży luksusowej. Przyciągają tokijczyków poszukujących wyrafinowanej klasyki. To właśnie tutaj pośród ciągnących się wieżowców, klasyczny garnitur, czy staranie dobrany zestaw biurowy jest właściwie kostiumem niż strojem. Mężczyźni, bez wyjątku w granatowych, czarnych lub szarych garniturach i białych koszulach. Krawat jest nadal na porządku dziennym. Kobiety w formalnych, eleganckich zestawach, więcej finezji, ale nadal wszystko stonowane i wywarzone. Odpowiednia torebka dopełnia całości. Dlatego próżno tu szukać luźnego podejścia do mody. Formal wear trzyma się mocno, a w okolicy wybór sklepów spełni wszystkie zachcianki.

Salon Louis Vuitton – Ginza

Jeśli wyrafinowana architektura i rozmach ma wskazywać pozycję marki na światowej mapie luksusu to w takich dzielnicach jak Ginza, Aoyama, czy na Omotesando Avenue, widać kto jest kim w branży. Louis Vuitton, Dior, Prada, Gucci. W tych miejscach można znaleźć prawdziwe perełki architektury – wizytówki marek luksusowych, podkreślających siłę koncernów za nimi stojących.
LVMH właśnie ogłosił rekordowe wyniki za 2022 rok – 79,2 mld EUR przychodów, przyprawia o zawrót głowy, z czego sama dywizja odzieżowa odpowiada za blisko 39 mld EUR. Prezes Bernard Arnault został najbogatszym człowiekiem na świecie, a konkurencja daleko w tyle. Drugi co do wielkości koncern modowy Kering osiągnął w tym samym czasie 20 mld EUR.

Flagowy salon Prady – Aoyama

Siła luksusu i układ sił na tym rynku, także dobrze podkreśla ilość butików tych firm. Sam Louis Vuitton w Tokio ma ich aż dwanaście, nawet po kilka w każdej dzielnicy. Wielkości imperium LVMH nie trudno zauważyć.

Poza rozmachem architektonicznym warto odwiedzić te miejsca, aby poznać perfekcyjnie zaprojektowany wystrój wnętrza i visual merchandising.
Jeśli do tego dodamy niezwykłą obsługę klienta serwowaną w Japonii, mamy tu zapełnione unikatowe doświadczenia zakupowe. Tego nie da się odtworzyć w e-commerce. A sam produkt? Mam wrażenie, że momentami jest już tylko dodatkiem, do siły marki, czy potęgi logo.

Flagowy showroom Dior – Omotesando Avenue

Kultowe, ale bardziej niszowe marki, czy lokalni projektanci znaleźli sobie miejsce w bardzie kameralnej części dzielnicy Ayoma. Tu można uciec od tłumów Ginzy. A pośród niższej zabudowy i zieleni, znajdują się chociażby showroom-y najbardziej kultowych japońskich projektantów jak Comme des Garçons, Yohji Yamamoto, Issey Miyake, czy SACAI. Widać tutaj większą finezję, odrębność marek, budowanych na innych wartościach i celach; ale też dużo mniejszą skalę działania i zasięg.

Vintage rośnie w siłę

Harajuku to dzielnica pełna inspiracji i najbardziej oryginalnej mody w Tokio. Jeśli uciekniemy z Omotesando Avenue w boczne uliczki, to zobaczymy gdzie bije serce streetwearu i mody vintage. W tej dzielnicy, powstawały najbardziej oryginalne koncepcje ulicznej mody w Japonii. Tutaj powstawały chociażby pierwsze sklepy kultowych japońskich marek streetwear-owych jak A Bathing Ape, czy Human Made. Sama okolica przyciąga młode i kreatywne towarzystwo, ciągle powstają nowe oryginalne sklepy i koncepcje jak drop-off point StockX (platformy aukcyjnej dla sneakersów i produktów luksusowych).

Luksusowy second hand – Harajuku

Poza streetwear-em to mekka dla fanów mody vintage. W labiryncie uliczek mieszczą się dziesiątki, czy nawet setki poukrywanych sklepów z używaną odzieżą. Trudno jest je nazwać lumpeksami. W zamożnym Tokio, używane ubrania pełnią zupełnie inną rolę. Sklepy second hand mają dużo bardziej wyselekcjonowaną ofertę ubrań z drugiej ręki. I chociaż wiele z nich oferuje ubrania w bardzo przystępnej cenie. To najbardziej liczy się oryginalność, pożądana marka, wybrany styl, czy okres powstania ubrania.

Rozpiętość oferty jest ogromna. Od marek premium, czy kultowych japońskich projektantów; do fantazyjnych kolorowych ubrań z lat 70-tych, czy 80-tych. Widać specjalizację sklepów, nie tylko ze względu na cenę, a styl czy autorski wybór. Mamy second handy z ubraniami sportowymi, stylem rockowym, hip-hopowym albo minimalizmem.


Shein obok Supreme

Spacerując po Harajuku widać, że komercja wkrada się do miejsc do niedawna zarezerwowanych tylko dla niszowych marek. Jakim zaskoczeniem może być to, że kilkaset metrów od sklepu kultowej mark Supreme, mieści się showroom Shein.

W Tokio mieszczą się dwa showroom-y chińskiego giganta. Można obejrzeć i przymierzyć ubrania ułożone w gotowe stylizacje w dwupoziomowym butiku. Zakupy możliwe są tylko online poprzez skanowanie kodu na zawieszce. Marka konsekwentnie stawia wyłącznie na e-commerce. Jest też miejsce z gotowym tłem na selfie, żeby wspierać aktywność w social mediach. Młodzi ludzie z zaciekawieniem przebierają przygotowane stylizacje. Ceny zawrotnie niskie, w materiałach dominuje bez zaskoczenia poliester. Czy tu jest klient dla tej marki?

Showroom Shein – Harajuku

To Uniqlo jest lokalnym liderem popularnego segmentu. W samej Japonii ma ponad 800 sklepów. A swoją niezwykle silną pozycje ma również w innych krajach, przede wszystkim w Azji. I choć od wielu lat konsekwentnie rośnie, to jednak Shein jest dzisiaj najwyżej wycenianą marką pochodzącą z Azji. Mimo, iż inne marki przez dziesięciolecia budowały swoje pozycje. Model oparty o ultra tanie produkty, ogromny wybór asortymentu, zintegrowany łańcuch dostaw wspierany zaawansowaną analityką, przy niestety braku transparentności przynosi na całym świecie oszałamiające efekty.

To niezwykle przewrotne, że gdy cała branża od kilku lat debatuje o tym jak uzdrowić ciemne strony sektora i rozwijać się w sposób znacznie bardziej zrównoważony, obok powstaje potężna firma, która robi coś dokładnie odwrotnego.


Czy przyglądając się sklepom i mapie handlu w Tokio można dostrzec zmiany zachodzące na światowym rynku mody? Na pewno. Wyrafinowany luksus, oryginalny vintage i niezwykle przystępny fast fashion – to najważniejsze obszary mody.

To nie znaczy, że nie ma tu innych marek, czy sklepów. Po prostu w tych trzech segmentach najbardziej widać siłę i dynamikę zachodzących zmian.

Świat po pandemii, z szalejącą inflacja, w trakcie spowolnienia gospodarczego i wojny. Jednocześnie w trakcie transformacji ekologicznej i cyfrowej. To tsunami zmian w tak wielu obszarach, które powoduje, że tylko silne i zwinne firmy potrafią najlepiej przejść przez ten trudny okres. Rynek się konsoliduje. Giganci luksusowej mody stają się co raz mocniejsi. Na drugim biegunie liderzy ultra Fast Fashion, często maskujący nieetyczne praktyki skutecznym marketingiem zagarniają popularny rynek. Gdzieś pomiędzy rosnąca potęga second handów i stylu vintage. Jak odnajduje się w tym wszystkim konsument?

Wiele osób zostało dotkniętych pogarszającą się sytuacją gospodarczą. Od kilku lat można obserwować ubożejącą w wielu krajach klasę średnią i kurczący się tzw. rozporządzalny dochód. Na drugim biegunie w szybko rozwijających się gospodarkach powiększa się grupa zamożnych. Tzw. new money często wybiera marki luksusowe, aby podkreślić swój status. Wreszczcie młode pokolenie. Dla wielu z nich liczy się indywidualizm i podkreślanie własnego stylu w modzie. Styl vintage staje się idealnym odzwierciedleniem ich potrzeb, a second hand ulubionem miejscem spotkań. Dla marek luksusowych to własne młodzi są aspirującą grupą dla najtańszych produktów, jak akcesoria, t-shirty, czy sneakersy; które świetnie łączone są z perełkami z second hand-ów.


Być może właśnie obserwujemy konsolidację branży, a jednocześnie swojego rodzaju polaryzację mody. W pewnym sensie moda zawsze była odbiciem zmian zachodzących na świecie – w gospodarce, kulturze, w społeczeństwie. Czy na lepsze?

Foto: Autor, tokyoweekender

Ekologiczne buty – bieg do cyrkularności

Ruszył wyścig po najbardziej ekologiczne buty. Wiele marek wprowadza coraz bardziej innowacyjne modele, które łączy jeden wspólny cel – ograniczenie wpływu na środowisko.

W ciągu ostatnich miesięcy widzieliśmy wiele innowacji w branży obuwniczej, które przed wszystkim pokazują to czym może być zrównoważone projektowanie i idea obiegu zamkniętego. Nowe, bardziej ekologicznie wykonane buty charakteryzuje m.in: dużo niższy ślad węglowy, 100% recyklingu, czy zastosowanie tkanin pochodzenia roślinnego. Te zmiany mają umożliwić, niższe zużycie surowców i wreszcie ponowne wykorzystane zużytych butów do tworzenia nowych. Niemożliwe?

Wcześniej pojawiły się już rozwiązania m.in od Nike. Nike Grind to innowacyjny materiał tworzony z surowców otrzymanych z recyklingu butów sportowych i odpadów produkcyjnych. Czy efekt współpracy Adidas i marki Allbirds buty FUTURECRAFT o emisji 2.94 kg CO2. (więcej pisałem tutaj https://coztamoda.pl/2022/06/09/copenhagen-fashion-summit-cz-2-8-years-to-go/). Francuska marka Veja znana z wykorzystania wegańskich barwników, rozwoju zastosowania wegańskiej skóry, czy usług naprawy i czyszczenia obuwia dostępnych dla klientów w swoich sklepach, podbija Europę pokazując kierunek rozwoju dla branży.
Teraz kolejne marki dołączyły do wyścigu i pokazują, że idea obiegu zamkniętego staje się możliwa. Są to: Asics, On, Timberland i Christophe Reaburn. Czy to już trwały trend? Ale po koleji.

Asics

Asics – GEL-LYTE III CM 1.95

Japoński producent, który od lat słynie m.in. z butów do biegania. Niedawno pokazał swój najnowszy model GEL-LYTE III CM 1.95. Nowe trampki emitują 1,95 kilograma CO2 w trakcie swojego cyklu życia, od produkcji przez użytkowanie, aż do utylizacji. Udało się to w szczególności dzięki produkcji wkładek i amortyzacji z materiałów pochodzenia roślinnego. Warto zauważyć, że ten wynik to połowa emisji jaką do tej pory osiągały obecne na rynku tzw. ekologiczne buty. Jest to kilkukrotnie mniej niż tradycyjne buty sportowe, jednak taka innowacja nie dzieje się z dnia na dzień. Asics przypisuje swój sukces w redukcji emisji dwutlenku węgla wspólnym badaniom z Massachusetts Institute of Technology, które prowadzą już od 2010 roku.

Timberland & Christopher Raeburn

Timberland & Christopher Raeburn – TimberLoop

Christopher Raeburn to postać w świecie mody zrównoważonej świetnie znana. Od lat w swojej własnej marce Raeburn, wdraża rozwiązania wspierające upcykling, recykling i świadome podejście do zakupów. Christopher od 2018 roku jest związany z marką Timberland. Jej właścicielem jest konglomerat modowy VF Corporation, obejmujący m.in. takie marki jak Vans, The North Face czy Supreme. Najpierw był dyrektorem kreatywnym marki Timberland, a następnie został odpowiedzialnym za rozwój zrównoważonych kolekcji. Zwieńczeniem jego działań, są chociażby najnowsze buty. Model Timberloop EK Utilityboot można na koniec użytkowania zdekomponować, a poszczególny elementy poddać recyklingowi. Materiały użyte do jego produkcji, takie jak np. wewnętrzny but powstały w 100% z materiałów z recyklingu.

On – Cyclon

On running – Cyclon

Szwajcarska marka butów do biegania On poszła krok dalej. Marka znana też z tego, że jej inwestorem i twarzą jest, od niedawna emerytowany :), gwiazda tenisa Roger Federer. A także z tego, że jej buty powstają przy wykorzystaniu wielu nowoczesnych rozwiązań. Jednym z nich jest oryginalnie wykonana podeszwą zapewniają komfort podczas biegania. Najciekawsze są jednak rozwiązania, wspierające ograniczanie wpływ na środowisko, takie jak chemicznie pozyskane emisje przemysłowe, czy odpady plastikowe używane do tworzenia elementów buta (!!). Kolejnym krokiem w rozwoju cyrkularności, jest produkt, który w 100% daje się przetwarzać. Poza recyklingiem, firma uznała, że trzeba pomóc biegaczom ze zużytymi butami. Wyczynowi sportowcy często zużywają kilka par butów w ciągu roku, jak sprawić, żeby nie trafiły na wysypiska?

Nowy projekt marki to model subskrypcji butów do biegania. W ramach projekty Cyclon klient co 6 miesięcy może odesłać zużyte buty i otrzymać nowe, a stare zostaną poddane przez firmę recyklingowi. Planowany koszt abonamentu to 30 EUR / miesięcznie, dużo? Być może, ale On running jest marką premium, gdzie ceny butów wahają się pomiędzy 130-180 EUR. W sporej części przeznaczonych dla osób intensywnie biegających. Czas pokaże jak ten program się rozwinie. Planowany start jeszcze w tym roku.

Dlaczego to jest tak ważne:
Butów kupujemy coraz więcej. Na świecie sprzedawanych jest rocznie ponad 20 mld par, a branża obuwnicza odpowiada za 1,4% całkowitej emisji CO2 (Quantis). Produkcja butów to złożony proces. But może składać się nawet z 30 różnych składników, bardzo różnych, co uniemożliwia ich recykling (w całej branży mody recykling stanowi mniej niż 1%). Do tego udział zrównoważonych materiałów jest ciągle niski (najnowszy raport Textile Exchange nie pozostawia złudzeń). Wiele butów nadal zawiera niebezpieczne składniki chemiczne, nad czym pracują liderzy branży przy wsparciu takich organizacje jak ZDHC.


Zmiana w podejściu do projektowania i produkcji jest kluczowa i krytyczna w transformacji branży. Firmy powinny rozwijać te innowacje na szerszą skalę. A co na to powiedzą klienci? To co jest wspólne dla tych butów, to że są też niezwykle funkcjonalne. Poza odpowiedzialnym podejściem do projektowania, postawiono w nich na sportowe właściwości oraz niewątpliwie samą estetykę. Te buty zdecydowanie mogą się podobać. Zrównoważona moda powinna przede wszystkim być modą. Ekologiczne produkty powinny atrakcyjne. Podobnie w przypadku uprawiania sportu, sportowe ubrania i buty powinny przede wszystkim wspierać sportowców, dając im komfort i lepsze wyniki. Pozostaje jeszcze cena. Często jest zbliżona do tego ile płacić się za innowacyjny produkt.

Wszyscy jesteśmy sportowcami, jak mówi misja jednej z marek sportowych i wszyscy możemy wybierać sprzęt do jego uprawiania znacznie bardziej świadomie.

Foto: On-running, Hypebeat, Asics