Geopolityczny wymiar mody

Szef Marc O’Polo dla Financial Times mówi, że już od 2021 roku dla wybranych modeli ubrań firma rozpoczęła przenoszenie produkcji z Chin do Turcji i Portugalii. Podobne głosy słychać od przedstawicieli innych marek odzieżowych, jak ostatnio Mango, Dr Martens, czy ASOS. Czy właśnie nadchodzi deglobalizacja?


   W 2021 roku, po dziennikarskim dochodzeniu, H&M zapowiedział, że do produkcji ubrań nie będzie wykorzystywał bawełny z regionu Xinjiang. Podobne głosy padały z ust przedstawicieli amerykańskich firm odzieżowych, które wcześniej korzystały z bawełny produkowanej właśnie w tamtym miejscu. Powodem są prześladowania mniejszości etnicznych Ujgurów, do jakich dochodzi w prowincji Xinjiang. Region ten jest niezwykle istotny dla światowej produkcji bawełny, odpowiada za 20% światowej produkcji. Po tym komunikacie marki, produkty H&M zniknęły na wiele miesięcy z chińskich platform online. Sama marka stała się przedmiotem bojkotu lokalnych przedstawicieli i konsumentów.

Napięcia geopolityczne, zerwane łańcuchy dostaw podczas trwającej ponad 2 lata pandemii, dotykają kolejne branże. Wojny handlowe, zagrożenie konfliktami zbrojnymi, pandemie stają się powoli częścią naszej rzeczywistości, również tej biznesowej. Jak uwzględniać te zjawiska w planowaniu aktywności firm?Jak przeprojektować łańcuchy dostaw i dostosować strategie zakupowe – to pytania, które zadają sobie szefowie wielu firm. Moda nie jest tu wyjątkiem.

Krótka historia globalizacji w modzie

Jeśli przyjrzymy się temu jak wygląda łańcuch dostaw w branży odzieżowej to przeważająca większość produkcji ubrań i obuwia jest ulokowana w Azji. Chiny to największym rynek pracy, który odpowiada wg. różnych szacunków za 40-50% globalnej produkcji ubrań. Inne kraje jak Indie, Bangladesz, czy Pakistan są istotnie mniejsze. 

Marki modowe pod koniec lat 70-tych skorzystały z otwarcia Chin na współpracę gospodarczą i masowo lokowały produkcję ubrań w dalekiej Azji. Relokacja przyspieszyła po przystąpieniu Chin do organizacji wolnego handlu WTO w 2001 roku. A produkcja zaczęła obejmować również bardziej złożone i wymagające technologicznie ubrania. W przypadku marek amerykańskich globalizacja obrała nieco inny kierunek. To Meksyk lub kraje Ameryki Łacińskiej, stały się miejscem gdzie masowo zamykane w Ameryce fabryki przemysłu odzieżowego znajdowały nowe miejsca. Niskie koszty produkcji, niskie wymagania socjalne, otwarcie lokalnych władz pozwoliły zbudować niezwykle prężnie działający model. Model oparty w przeważającym stopniu na pracy ręcznej, umożliwił produkcję ubrań w niezwykle atrakcyjnej cenie. Ciekawym przykładem jest firma Levi’s. Na początku lat 2000-ych marka przeniosła produkcję do Chin osiągając poziom 20% całości zleceń. Następnie zdecydowała o jej relokacji bliżej Stanów Zjednoczonych, osiągając dzisiaj jej udział na poziomie mniej niż 1%.

Globalizacja trwająca przez ostatnie dekady przyczyniła się również do ukształtowania obecnych łańcuchów dostaw, powiązań i zależności firm oraz dynamicznego rozwoju dalekomorskiego transportu i logistyki. Fabryki w Azji zyskały agentów, współodpowiedzialnych za lokowanie produkcji od marek. A marki rozwinęły przedstawicielstwa w odległych krajach, które poza reprezentowaniem interesów firm, odpowiadały również za nadzór nad wykonywaniem zaleceń firm, w tym standardów bezpieczeństwa, często zbyt powierzchownie.

Gdy 2013 roku wydarzyła się katastrofa budowlana w Rana Plaza w Bangladeszu, naciski społeczne i zaangażowanych firm doprowadziły do podpisania porozumienia w sprawie bezpieczeństwa przeciwpożarowego i budowlanego dla fabryk produkcji ubrań zwanego ACCORD. To miało zapewniać poprawę warunków pracy w Bangladeszu. Podobne porozumienie powstało dla Pakistanu. Jednak odwrót od produkcji w tym kraju nie nastąpił. Wręcz przeciwnie Bangladesz słynący z bardzo taniej siły roboczej, stał się wiodącym miejscem zlecania produkcji ubrań. Dzisiaj to 6,5% globalnej produkcji ubrań, co stanowi aż 80% eksportu tego słabo rozwiniętego kraju.

Czy nearshoring jest rozwiązaniem? 

Dla masowych producentów ubrań kluczowym czynnikiem przy lokowaniu produkcji jest połączenie jakości produktu i kosztów jego produkcji. Jakość to również sposób jego wykonania: odszycie, trzymanie rozmiarów dla tysięcy wzorów, zgodności z zatwierdzoną specyfikacją i terminowość realizacji zamówienia. Są to niezwykle ważne elementy procesu wyboru dostawcy/ fabryki. Stąd marki modowe lokując produkcję biorą pod uwagę również inne kraje niż azjatyckie. Dotyczy to również firm masowo produkujących ubrania. Mówimy tu o specjalizacji fabryk, gwarantujących odpowiednią jakość i powtarzalność. I tak na przykład jeansy, t-shirty często są szyte odpowiednio w Turcji i Portugalii. 

W ostatnim czasie również koszty produkcji w Chinach istotnie wzrosły, wg Chińskiego Biura Statystycznego w latach 2013-2021 średnie wynagrodzenie w produkcji tekstylnej wzrosło aż dwukrotnie. Do tej złożonej układanki teraz dochodzą nowe czynniki: ryzyko geopolityczne i odpowiedzialność społeczna.

Czy lokalizacja produkcji bliżej miejsca zbytu nazywana nearshoring-iem istotnie się zwiększy? Bliskość rynku zbytu daje też krótszy czas dostawy, większą elastyczność, czy łatwość komunikacji. Moda zawsze obarczona była wyzwaniem dopasowania oferty do gustów i umiejętnością szybkiej reakcji firm. Znane w branży są szybkie dostawy lotnicze z Azji bo gorący trendy produkt nie może czekać 30 dni na transport morski. Nearshoring daje szereg korzyści. Ale ma też swoją cenę. 

Firmy będą musiały przeanalizować strategie sourcingu. Przy planowaniu i lokowaniu produkcji konieczne będzie uwzględnienie nowych czynników ryzyka. Cena jest jednym z tych czynników, ale być może nie będzie już aż tak dominującym. Ale jak wycenić odpowiedzialność społeczną i przewidzieć prawdopodobieństwo wybuchu konfliktów?

Które firmy zdecydują się na odważniejszy ruch? Jak uwzględnić wrażliwość cenową konsumentów? Wreszcie jak to wpłynie na konkurencyjność firm europejskich, względem chińskich producentów ubrań, którzy stoją w zupełnie innej sytuacji. A przy potencjalnym exodusie europejskich firm zyskają nowe moce produkcyjne na rodzimym rynku.


Na niedawno zakończonej konferencji Impact CEE, gość honorowy czołowy ekonomista i autor bestselerów Nassim Nicholas Taleb w debacie o zmianach geopolitycznych stwierdził, że obserwujemy początek pewnego rodzaju deglobalizacji. Obejmuje ona proces tworzenia się oddzielnych bloków współdziałania pewnej grupy państw, reprezentujących wspólne interesy, wartości i zależności – zarówno te polityczne jak i gospodarcze. Jak zatem odnajdzie się w tym branża mody? 

Obecna mapa mody, to podróż ubrań po całym świecie. Od produkcji materiału i ubrań, aż do sprzedaży w sklepie – to często tysiące kilometrów. Poza geopolitycznym wymiarem jest też ten środowiskowy, jak chociażby ślad węglowy. Niezwykle istotny. Do tego dochodzi wymiar społeczny – w samej Azji w branży odzieżowej pracuje ponad 60 milionów ludzi. 

Czy trwająca transformacja branży daje szansę, na to, aby te wszystkie elementy połączyć w jedno rozwiązanie z pozytywnym skutkiem we wszystkich wymiarach: ekonomicznym, ekologicznym i społecznym? 

Teraz jest ten moment.

Podobał Ci się ten artykuł obserwuj więcej na Instagramie