Drugi dzień konferencji zaczął się od przypomnienia początków wydarzenia, mieliśmy okazję posłuchać organizatorów. Na scenie pojawiła się Eva Kruse - założycielka i prekursorka konferencji (obecnie Chief Global Engagement Officer w marce Pangaia). Przez wiele lat pełniła rolę prezeski GFS, jest też założycielką organizacji Global Fashion Agenda, która organizuje tą konferencję i propaguje zmiany w branży. Obok niej na scenie pojawił się również Peder Michael Jorgensen, będący w radzie Dyrektorów GFA oraz Julie Gilhart - Konsultantka Mody.
Mieliśmy sentymentalną podróż w czasie, przypomnienie celów, wartości jakie przyświecały przy powstaniu konferencji. Głównym celem było i jest wdrożenie zmian realizujących założenia porozumienia paryskiego na rzecz ograniczenia negatywnego wpływu sektora odzieżowego na środowisko, tak aby ograniczyć globalne ocieplenie. Wówczas liczono na dobrowolną zmianę sektora mody, na jego kolektywne dzialanie. Oczekiwano, żę sektor, który ma niezwykle duży wpływ na środowisko sam się zreformuje i wdroży niezbędne zmiany. Konferencja miała pełnić funkcję edukacyjną, motywacyjną, ale być przede wszystkim być miejscem do wymiany doświadczeń, czy rozwiązań. Miała też służyć do tworzenia wspólnego języka, tego czym ma być zrównoważona czy odpowiedzialna moda. Przy okazji Kopenhaga stała się też trochę areną, do rywalizacji pomiędzy markami o prymat lidera zrownoważonej mody.
Szybko udało zbudować się platformę przyciągającą do stolicy Danii przedstawicieli kluczowych instytucji w obszarze ochrony środowiska czy praw człowieka, ekspertów, aktywistów i NGOsy. Pojawili się pionierzy zrównoważonych zmian jak Stella McCartney czy Ellen Macarthur. Wreszcie pojawil się biznes modowy. O ile dyskusja ruszyła i ważne tematy trafiły do poważnej debaty, to ciekawe jest jak rozwijała się branża w tym czasie. Gdy w Kopenhadze omawiano innowacyjne materialy, gdzieś obok branża odzieżowa przyspieszyła, ale w zupełnie odmiennym kierunku. Trudno uznać, że marki operujące w modelu ultra fast fashion jakolwiek wspierają ducha zrównoważonej mody. Jednak to właśnie ten segment przyśpieszył najszybciej w ostatnich latach. Kto jest winny, konsumenci?
Ciekawie zrobiło się jak Peder wypalił, że ma zero confidence in consumer, Eva zareagowała błyskawicznie, że to nie konsument, a firmy są odpowiedzialne za przeprowadzenie reformy modelu mody. Nie wiem czy wszyscy mają podobne zdanie, ale Peder nie podjął wątku; skupiliśmy się na działaniach firm.
Co z tym modelem mody?
To co jest znamienne to duża reprezetacja firm odzieżowych, są tu właściwie wszyscy przedstawiciele liczących się firm.
Jednak popatrzmy po panelistach, kto z tych firm tu przyjeżdża? Są to przede wszystkim reprezentanci tzw. działów ESG czy wcześniej CSR. W ciągu ostatnich 3 lat na scenie pojawili się m.in: dwukrotnie CFO H&M, CEO Inditex czy wiceprezes LVMH. To są ważne wystąpienia, bo można usłyszeć głos od najwyższego kierownictwa czołowych firm odzieżowych i zapewnienia, że zrównoważona moda jest adresowana na poziomie strategii firmy. Jednak wiele debat pozostaje na poziomie ekspertów ESG, aktywistów, zwłaszcza tych trudnych tematów, jak minimalna płaca, nadkonsumpcja, recykling. Wiele czołowych firm nie przysyła przedstawicieli najwyższego kierownictwa tutaj, to duża strata.
Nawet jeśli nikt nie ma wątpliwości o koniecznych zmianach, bo przecież każda firma ma strategię ESG. Dzisiaj jest już nawet obowiązek raportowania niefinansowego dla dużych przedsiębiorstw w ramach obowiązującej regulacji CSRD. Ponad to każda licząca się firma ma plany dekarbonizacji łańcucha dostaw, wiele z nich jest zatwierdzonych przez orgaznizację Science Based Targets, ale tylko 15% z nich jest na właściwej ścieżce do realizacji zakładanych celów. Każda firma realizuje program wymiany materiałów na mniej inwazyjne dla środowiska, wiele z nich uruchomiło rozwiązania dla drugiego obiegu ubrań. Poprawiły się warunki bezpieczeństwa pracy w fabrykach m.in. dzięki inicjatywie Accord w Bangladeszu i Pakistanie.
Ale trudne tematy takie jak - podniesienie płacy minimalnej, jest poruszany na każdej konferencji, ale raczej jako niespełniona prośba, niż plan działania. Wytłumaczenia są zawsze podobne. Podobnie jak nadprodukcja ubrań.
Dlaczego tak jest?
Eva Kruse Chief Global Engagement Officer - PANGAIA,
Peder Michael Jorgensen,- GFA, Julie Gilhar -
Konsultantka Mody
Niskie koszt pracy są kluczową częścią istniejącego modelu mody, w oparciu o który funkcjonuje większość marek modowych i to nie tylko tych z najniższego segmentu. Stały wzrost sprzedaży nowych ubrań jest nie tyle częścią modelu mody, a obowiązującego modelu ekonomicznego - gdzie rynki finansowe wynagradzają firmy za wzrost i rentowność. Nawet na panelu poświęconemu nadprodukcji ubrań, marki przekierowały dyskusje na problem właściwego dopasowania popytu do podaży - czyli redukcji niesprzedanej odzieży, która ciąży na wynikach finansowych (niekończące się przeceny, nie sprzedany towar zalegający w magazynach). Tak, chcemy lepiej planować i lepiej produkować - mówią jednym głosem przedstawiciele firm. Ale nie chcemy się samoograniczać - dopowiada widownia w myślach. Nikt dzisiaj nas za to nie nagrodzi, wydaje się mówią przedstawiciele firm. Pojawiła się ciekawa dyskusja o wykorzystaniu AI do lepszego analizowania popytu i unikania błędów właśnie po to, aby lepiej dopasować ilość produkowanych ubrań. Ale czy AI powie nam, że więcej już nie potrzeba?
A co z modelami cyrkularnymi: używane ubrania, naprawy, wypożyczanie?
Modele cyrkularne miały również swój bardzo ciekawy panel. W ciągu ostatnich 15 lat powstało lub rozwineło się wiele firm czy startupów działających w modelu peer-to-peer, czy platform recommerce. Część z nich jak Vinted, Vestiaire Collective, Etsy urosło do ogromnych rozmiarów. Ale nadal wiele z nich jest na granicy progu rentowności, czy działa wręcz na stratach. Są podtrzymywane przez inwestorów liczących na zbudowania rynku, który w końcu się unormuje i pozwoli zarabiać. O ile w segmencie luksusowym i premium jest to łatwiej, o tyle w segmencie najtańszym już trudniej, a czeka nas zalew najtańszych ubrań z drugiej ręki, co z nimi zrobimy?
Dr Achim Berg - uczestnik panelu, wieloletni partner i szef sektora Fashion & Luxury w McKinsey & Company, mówi wprost - Zmiana modelu będzie oznaczać niższe marże. Nie takie jakie dzisiaj osiagają liderzy rynku, 15% zysku netto (
EBIT) czy nawet ponad 20%. Na to nie potrafią się zgodzić zarządy firm. Marki, które w wielu przypadkach to rodzinne firmy,
szczególnie w branży luksusowej
. Zarządzane przez przedstawicieli rodzin od pokoleń. Nawet jeśli są spółkami giełdowymi to nadal w wielu z nich kontrolny pakiet akcji posiada rodzina założycieli. To ich decyzja mogłaby przesunąć granice pomiędzy starym liniowym modelem mody, a cyrkularnym opartym o bardziej wyważony model produkcji, czy wyższe koszty pracy. To wymaga pójścia pod prąd obowiązującym dzisiaj zasadom.
Federici Marchionni
- GFS, Ryan Geller - Patagonia
Don’t buy this jacket
Na deser, na koniec drugiego dnia pojawił się prezes Patagonii Ryan Gellert. Firmy ikony, jednej z pierwszych, gdzie elementy cyrkularności były zaszyte w jej filozofii, a z czasem stały się jej wizerunkiem. Firma przez wiele lat była prywatnie zarządzana, przez założyciela Yvona Chouinarda, czerpała z jego podejścia do życia i filozofii. Niedawno oddał on stery w firmie i pozbył się udziałów, aby stworzyć fundusz do walki ze zmianami klimatycznymi i chronić dziewicze tereny na całym świecie. To przykład niezwykle pokrzepiającej formy altruizmu i nieoczywistych działań charytatywnych. Ale dzisiaj Patagonia w w środowisku insiderów nie jest już takim idealnym wzorem, pomio wielu wartościowych działań złapała kilka potknięć. Szczególnie w zakresie warunków pracy i płacy w fabykach, gdzie szyte są ich ubrania. Może to wypadek przy pracy, a może jednak też część modelu mody, gdzie szare strefy często wystepują.
Nawet patrząc na kampanie, jak te najsłynniejsze - Dont buy this jacket, która na scenie została
ponownie
przypomniana. Dzisiaj pada pytanie od prowadzonej panel - czy to nie jest jednak mrugnięcie okiem, marketing? Mówimy o nie kupowaniu ubrań, pokazując ubranie i budując wizerunek marki sprzedającej ubrania. Prezes na to uśmiechnął się dyskretnie i szybko wskazał ile inicjatyw firma robi dla ochrony środowiska wykraczających poza produkt, jak np. ratowanie rzek w Europie. Z tym nikt nie polemizuje.
Aditi Mayer
- Climat Activist,
Emma
Håkansson
-
Collective Fashion Justice,
Geraldine Vallejo Sustainability Programme Director
- Kering
Odejście od naturalnej skóry.
I wreszcie jeszcze jeden niezwykle ciekawy panel prowadzony prz Aditi Mayer - to dyskusja o odejściu od naturalnej skóry. Od kilku lat pojawia się ten temat, szczególnie w kontekście marek luksusowych. Tacy giganci jak Kering, regularnie obecny na GFS, w swoich kolekcjach “stoi” produktami galanterii skórzanej. To często filary takich domów mody jak Gucci, ale też Hermes czy Chanel. Na dyskusję o galopujących cenach damskich torebek potrzebny był by oddzielny artykuł, ale możemy sobie wyobrazić ile marży generują takie produkty. Czy mogą powstawać z innego rodzaju skóry niż odzwierzęca? Przedstawicielka Keringa - Geraldine Vallejo Sustainability Programme Director mówił że 90% skór, w ich produktach ma pełne tracebility. To znaczy, że pochodzą z kontrolowanych hodowli, a przy jej tworzeniu nadzoruje się procesy produkcji i dba o dobrostan zwierząt.
Jednak aktywistka i przedstawicielka organizacji Collective Fashion Justice Emma Hakansson mówi wprost - odejście od naturalnej skóry jest nieuniknione. Hodowla bydła jest obarczona niezwykle wysokim negatywnym wpływem na planetę: to przeznaczane na to ogromne powierzchnie pod pastwiska, emisja metanu, zużycie zasobów naturalnych, by wymienić tylko niektóre. Do tego dochodzi coś co ciężko wycenić, czyli cierpienie zwierząt oraz trudne czy toksyczne warunki pracy. W garbarniach, gdzie poddaje się skórę obróbce i nadaje kolor w wielu miejscach odbywa się to w warunkach szkodliwych dla pracujących przy tym ludzi, zanieczyszczając rzeki i całe ekosystemy. Nowych rozwiązań - innowacyjnych materiałów jest już wiele i nie mówimy tu o ropopochodnych zamiennikach. Kering ripostuje, że owszem wdrażają w wybranych markach innowacyjne materiały nie będące pochodne ropie, jak Gucci i Balenciaga, ale to projektant i jego wizja artystyczna ostatecznie decyduje. Cóż na końcu jest konsument. A boom na torebki trwa w najlepsze. Czy będziemy chcieli wybrać te nie odzwierzęce?
Badania w jednym z najważniejszych dzisiaj rynków segmentu luksusowych ubrań czyli Chin, mówią, że aż 75% młodych chińczyków pragnie posiadać torebkę wykonaną z naturalnej skóry od swojego ulubionego projektanta. Czy w innych krajach jest jednak inaczej? Czy posiadanie produktu, za którym, jak przekonuje aktywistka, często kryje się cierpienie zwierząt lub ludzi pracujących przy jego produkcji, powinno być synonimem statusu społecznego?
*
ESG wchodzi do biznesu modowego, tworząc dla siebie miejsce przy głównym stole. Ale wielu decydentów przygląda się temu ostrożnie i selektywnie dopuszcza do głównego nurtu, nie zmieniając wiodącej narracji.
Tradycyjny model mody trzyma się mocno! Ktoś może się przeliczyć.
POWRÓT<-
Foto: autor
Podobał Ci się ten artykuł obserwuj więcej na Instagramie